Rosjanka Ludmiła Sadryjewa nie spodziewała się, że kłótnie z sąsiadką doprowadzą do takiej tragedii. Kobieta w ramach odwetu opublikowała zdjęcie 5-letniego synka Ludmiły i podpisała, że matka chce sprzedać jego narządy.
Sąsiadka podkreśliła, że dziecko jest zdrowe, a kobiecie zależy jedynie na łatwym zarobku. Do zdjęcia dołączyła nie tylko numer kontaktowy do Ludmiły, ale też dokładny adres zamieszkania rodziny. Po publikacji fotografii rozpoczął się ich koszmar.
Dzwonek telefonu budził Ludmiłę w środku nocy. Ludzie bezustannie grozili jej gwałtem, pobiciem, a nawet śmiercią. Kobieta bała się wychodzić z domu, a nawet otwierać frontowych drzwi. Przestała posyłać dziecko do przedszkola i zaczęła poważnie rozważać przeprowadzkę.
To było przerażające. Na zdjęciu wyraźnie widać i mnie i moje dziecko, dlatego bardzo łatwo jest nas rozpoznać na ulicy. Ludzie grozili mi, że mnie zakopią. Mówili, że jestem zwierzęciem - mówi wystraszona Ludmiła w rozmowie z ntv.ru.
Według treści zamieszczonej pod zdjęciem przez sąsiadkę, matka wyceniła swojego syna na 200 tysięcy rubli, czyli prawie 12 tysięcy złotych. Jak donosi ntv.ru, sprawa trafiła na policję, trwają poszukiwania kobiety, która umyślnie zmieniła życie Ludmiły w koszmar, ponieważ opuściła mieszkanie i nikt nie wie, gdzie aktualnie przebywa.
Drodzy Czytelnicy!
Wasz głos jest dla nas bardzo ważny. Dlatego chcemy pisać dla Was o rzeczach, które najbardziej Was interesują i są Wam najbliższe. Jeśli jest jakaś historia, którą chcecie nam opowiedzieć i się nią podzielić z innymi, jeśli jest jakaś sprawa, którą chcielibyście nagłośnić, jakiś problem, który chcecie rozwiązać - piszcie do nas na adres buzz_redakcja@gazeta.pl.
Czekamy na Wasze listy - Redakcja Buzz.gazeta.pl