Jazda "na zderzaku" to przekleństwo polskich autostrad. Kierowcy, którzy korzystają z lewego pasa do poruszania się po drogach szybkiego ruchu z nadmierną prędkością niekiedy natrafiają na "zawalidrogi", które jadą zgodnie z przepisami.
Podjeżdżają wtedy niebezpiecznie blisko tylnego zderzaka auta przed sobą i "wymuszają" zmianę pasa. Często swoje wymuszenia podpierają jeszcze miganiem świateł, a kiedy i to nie przynosi efektu, wyprzedzają z prawej strony.
Tacy kierowcy stanowią ogromne zagrożenie na drogach. W innych krajach ten proceder został ukrócony - kto nie utrzymuje bezpiecznego odstępu pomiędzy dwoma autami, ten dostaje naprawdę wysoki mandat. W Polsce również zostaną wprowadzone kary - oby jak najwyższe.
Ministerstwo Infrastruktury planuje zmianę przepisów w najbliższym czasie. Zapowiedziała to Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego - w 2019 roku chce zaproponować zmiany w przepisach o ruchu drogowym.
Trzeba ustalić wymagane minimalne odległości aut przy konkretnych prędkościach (np. 40-50 metrów przy prędkości autostradowej) oraz ustalenie wysokości kar.
Czym może się skończyć jazda na zderzaku? W najlżejszym wypadku - zdenerwowaniem obu kierowców. W najgorszym nawet śmiercią w wyniku wypadku. Wystarczy, że kierowca w pierwszym aucie gwałtownie zahamuje i wypadek gotowy.
A oto czym może się skończyć taka sytuacja:
Uważajcie na siebie. A może spotkała was podobna sytuacja, jak na powyższych nagraniach? Napiszcie do nas - czekamy na wasze maile pod adresem buzz_redakcja@gazeta.pl.