Prezydent Andrzej Duda znany jest z dwóch rzeczy - nie lubi konstytucji i uwielbia podpisywać. Podpisuje wszystko, podpisał więc też nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym.
Swój podpis pod dokumentem prezydent złożył 26 czerwca. Nie zważał na trwające w całej Polsce od wielu dni protesty obywateli. Nie zważał na głosy ze świata. Jako doktor prawa wie doskonale, co z prawem jest zgodne i jak powinna działać demokracja.
Ustawa, którą podpisał Andrzej Duda, wprowadza pakiet zmian w sądownictwie, w tym zmiany w wyborze sędziów Sądu Najwyższego, prawie sądów powszechnych i w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa.
Tymczasem w całej Polsce odbywały się głośne, gromadzące rzesze ludzi protesty. Początkowo obywatele chcieli apelować do prezydenta o weto, jednak, jak się szybko okazało, było już na to za późno.
Gdy okazało się, że ustawa przyspieszająca przejęcie sądów przez rząd jest już podpisana, ludzie i tak wyszli na ulice. Tyle tylko, że zamiast prosić prezydenta o niepodpisywanie, przynieśli prezydentowi długopisy. Pojawiły się też transparenty, niektóre naprawdę charakterystyczne. Jak ten zmieniający kształt, a na nim trzy słowa ''duda, pupa, dupa''.
Ile miast i serwisów informacyjnych, tyle relacji z protestów. Mówili o nich wszyscy, w tym sami obywatele. A ci w mediach społecznościowych podali niepokojącą informację. Policja podobno użyła wobec nich gazu.
Kto zdaniem obywateli stoi za kolejną podpisaną ustawą? Ten, kto zawsze, czyli Jarosław Kaczyński. Choć on sam uważa, że PiS zmienia Polskę na lepsze i w kraju dzieje się tylko dobrze, to Polacy myślą nieco inaczej. Większość przebadanych w sondażu zleconym przez WP stwierdziła, że prezes partii rządzącej sprawuje w Polsce władzę absolutną.
Ludzie protestują, a co robi prezydent? Jak twierdzi ''Gazeta Wyborcza'', zaraz po podpisaniu nowelizacji ustawy o sądownictwie spakował się i wyjechał do Juraty. W końcu jest lato. I wakacje. należy mu się odpoczynek.