Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że pani Ginther jest emerytowanym doktorem matematyki, posiadającą specjalizację ze statystyki zdobytą na prestiżowym Uniwersytecie Stanforda.
Jej pierwszą wygraną było 5,4 mln $. Dziesięć lat później udało jej się zgarnąć 2 mln $. Po dwóch latach 3 mln $ a w zeszłym roku - kumulację o wartości 10 mln dolarów. Taki przypadek według praw rachunku prawdopodobieństwa zdarza się raz na kwadrylion (1 000 000 000 000 000 000 000 000) lat.
Dziennikarz ''Harper's'', Nathanial Rich, zarzuca pani Ginther złamanie kodu loterii. Jak dowodzi, mimo, iż od lat mieszka w Las Vegas, za każdym razem wygrywała w Teksasie. Do tego trzy z wygranych losów kupiła w jednym z małych sklepików w Bishop. Rich powołuje się w swoim artykule na słowa anonimowego profesora z Uniwersytetu w Nevadzie:
Gdy coś takiego zdarza się w kasynie, najpierw się go aresztuje a potem zadaje pytania.
PRZECZYTAJ O INNYCH NIEPRAWDOPODOBNYCH SZCZĘŚCIARZACH >>
Mimo zarzutów wysuwanych przez Richa, komisja Loterii Teksańskiej nie zamierza oskarżać emerytowanej pani doktor o oszustwo. Nie podejrzewają, aby złamała jakikolwiek kod, i wierzą w jej niesamowitego fuksa. Jak napisali w oświadczeniu:
Najwyraźniej pani Ginther urodziła się pod szczęśliwą gwiazdą.
Warszawa czasów PRL-u. Tu puste ulice, tam socjalistyczny blichtr [FOTO] >>