Wszystko szło jak z płatka - rajski wypoczynek w Nowej Zelandii i zabukowane miejsce w luksusowym hotelu z pięknym widokiem na morze. Co prawda cena za noc podana była w funtach, ale na etapie rezerwacji Michael Adendorff pomyślał, że to nawet zabawne.
Problem pojawił się, kiedy GPS w wynajętym samochodzie zaczął wariować i za żadne skarby nie chciał wskazać, gdzie w małej miejscowości Eastbourne znajduje się hotel. Po kilku kółkach para postanowiła zapytać o drogę mieszkańców. I tu pojawiły się jeszcze większe komplikacje.
- Weszli i spytali mnie, gdzie znajduje się hotel Majestic - opowiada pracownica miejscowego apteki. - Odpowiedziałam, że tu nie ma żadnego hotelu. Spojrzałam na kartkę i stwierdziłam, że to w Wielkiej Brytanii.
Hotel Majestic [fot. za tntmagazine.com]
Hotel, który zabukował pan Adendorff, owszem znajdował się w Eastbourne, ale prawie 20 tysięcy kilometrów od miejsca, w którym aktualnie byli. Ponieważ nie udało się na szybko znaleźć wolnego pokoju w żadnym motelu, para została zaproszona przez pracownicę apteki.
- Zabukowałem dobry hotel, ale w złym państwie - żartował po fakcie Michael Adendorff.
Mimo całego zamieszania, para bardzo dobrze wspomina pobyt w Eastbourne. Pieniędzy z rezerwacji (363 funty) nie udało się co prawda odzyskać, ale w zamian mają co opowiadać znajomym.
Zmarł dziwak, który żył w chacie z XVI w. Weszli, a tam... [ZDJĘCIA] >>