Incydent miał miejsce w czasie lotu linii Thomson z Majorki do Newcastle. Samolot znajdował się ok. 11 tys. metrów nad ziemią, gdy nagle na pokładzie zaczęło się zamieszanie.
Jeden z pasażerów - 28-letni mężczyzna, który pragnął pozostać anonimowy - opowiedział, jak wyglądała cała sytuacja:
Było ciemno, ale w pewnym momencie włączono wszystkie światła. Usłyszeliśmy hałas i zobaczyliśmy stewardesy wrzeszczące i próbujące obezwładnić gościa, który dobierał się do wyjścia ewakuacyjnego.
Samolotem wstrząsnęły turbulencje. Przestraszyłem się, że możemy spadać. Jeden z kumpli tego faceta próbował go odciągnąć od drzwi, ale on odparł tylko: "Spoko, jesteśmy w symulatorze lotu". Na szczęście chwilę później jeden z pasażerów zaszedł go od tyłu i uderzył w głowę...
Dzięki pomocy pasażerów stewardesom udało się obezwładnić i związać pasami bezpieczeństwa niepokornego 22-latka.
Chwilę później samolot zaczął gwałtownie lądować. Wbrew obawom wracających z wakacji turystów, samolot nie uległ uszkodzeniu. Piloci po prostu podjęli decyzję o lądowaniu w Gatwick, aby przekazać związanego w ręce policji.
Rzecznik linii Thomson wypowiedział się w sprawie incydentu:
Warto pamiętać, że otwarcie wyjścia ewakuacyjnego w trakcie lotu jest niemożliwe. Mógłby to zrobić tylko człowiek mogący podnieść ciężar czterech ton. Sprawia to różnica ciśnień. Nie wiadomo jednak było, czy pasażer nie wpadnie na inny, potencjalnie niebezpieczny pomysł. Chciałbym także zapewnić korzystających z naszych usług pasażerów, że przypadki zachowań tego typu na pokładzie są niezmiernie rzadkie.
II Wojna Światowa w kolorze. Niezwykłe zdjęcia propagandowe 1942-45 [FOTO] >>