Pracownicy TSA (Transportation Security Administration - części powstałej po atakach terrorystyczny z 11 września agencji bezpieczeństwa wewnętrznego USA) mają prawo zajrzeć w każdy bagaż w celu jego sprawdzenia. Mają też prawo do poczucia humoru, ale nie powinni go nadużywać. Zwłaszcza gdy sprawdzają walizkę aktywnej feministki, która podróżuje z "czymś osobistym".
ZOBACZ, jak wyglądał budzący kontrowersje liścik >>>
Jill Filipovic, pisarka, prawniczka i zagorzała feministka, leciała z Newark do Dublina. Po dotarciu na miejsce kobieta odkryła, że ktoś zostawił w jej walizce liścik o dość dziwnej treści.
- Właśnie rozpakowałam swoją walizkę i znalazłam tę notkę od TSA. Domyślam się, że znaleźli "coś osobistego". WOW - napisała na swoim Twitterze.
Na dołączonym zdjęciu widać standardową kartkę od TSA z odręczną dedykacją: "Get Your freak on girl". W wolnym tłumaczeniu: "Zaszalej dziewczyno".
- Absolutne naruszenie prywatności, zupełnie niepoprawne, po prostu nie ok, ale umarłam ze śmiechu w pokoju hotelowym - napisała.
Rozbawienie tą dość dziwną sytuacją najwyraźniej szybko Jill Filipovic przeszło, bo zapowiedziała, że tak tej sprawy nie zostawi. TSA również zadeklarowało, że zbada okoliczności tego zajścia, ale trudno będzie znaleźć autora liściku.
Internautów trapi jednak coś zupełnie innego. Co Jill miała w walizce?
- To była najbardziej podstawowa kobieca rzecz, jaką można sobie wyobrazić - tłumaczyła.
Różne źródła podają, że chodziło o wibrator. Niektórych wyobraźnia ponosi jeszcze bardziej.
Co jest napisane na tablicach w filmach porno i czy ma to w ogóle sens? [FOTO] >>>>
Świętujemy Dzień Kundelka. Oto zdjęcia waszych psiaków [DZIĘKUJEMY!] >>>>