Dziwnie się to wszystko plecie. Kot Jarosława Kaczyńskiego Alik i pies Zbigniewa Hołdysa Bronek w tym samym czasie trafili do tego samego szpitala na kroplówki. Zwierzaki rezydowały w sąsiadujących boksach. Aż w końcu schorowany Alik odszedł do krainy wiecznych łowów. A wtedy...
... Hołdys musiał wykorzystać okazję. I napisał na Facebooku tak:
W lipcu tego roku Alik i Bronek wylądowali w weterynaryjnym szpitalu w tym samym czasie, na kroplówkach, klatka przy klatce. Gadali całymi godzinami. Nakręciłem wówczas filmik komórką, na pamiątkę, ale nie miałem zamiaru go pokazywać, bo to sprawy osobiste. Dziś, kiedy Alik odszedł, pokażę wam skrawek. Ufam, że pan Jarosław nie będzie miał do mnie o to żalu.
Logika aż bije z tej wypowiedzi.
Alik na łamach tabloidów [ZDJĘCIA] >>>
Ale powróćmy do Alika. Jarosław Kaczyński i jego ukochany kot byli nierozłączni przez ostatnie 11 lat. Prezes PiS znalazł go, kiedy był jeszcze małym kociakiem - potrącony przez samochód leżał przy drodze w okolicach Wyszogrodu. Jarosław Kaczyński pozwalał mu na wszystko. Kot mógł spać na kolanach i zawsze towarzyszył swojemu właścicielowi, gdy ten pracował w domu.
W lipcu Alik trafił z niewydolnością nerek do kliniki na warszawskim Bemowie, gdzie przeszedł operację. Choć otoczono go najlepszą opieką, kota nie udało się uratować i w miniony czwartek zdechł (lub, jak pisze Fakt, "zgasł").
Świętujemy Dzień Kundelka. Oto zdjęcia waszych psiaków [DZIĘKUJEMY!] >>>>
20 powodów dla których warto zaadoptować zwierzaka. Zdjęcia PRZED i PO >>