Jeżeli nie wiadomo, o co chodzi, to z całą pewnością o pieniądze. A konkretnie o pieniądze pochodzące ze sprzedaży mrożonej żywności do szkolnych stołówek. Dzięki temu - wbrew głosom sprzeciwu z Departamentu Rolnictwa USA - uznano, że kilka łyżek sosu pomidorowego na pizzy wystarczy, aby uznać ją za warzywo.
A skoro jest warzywem, to nie można ograniczać jej dziennego spożycia. To samo dotyczy zresztą mrożonych frytek. Nietrudno zatem stwierdzić, czyjego interesu bronili dzielni reprezentanci.
Na temat nowych regulacji wypowiedziała się Margo Wootan z Centrum Nauki w Służbie Publicznej:
Kongresmeni postarali się, aby dwa największe problemy szkolnych stołówek - pizza i obficie solone frytki - pozostały nietknięte. Nie trzeba być dietetykiem, aby stwierdzić, że jest to po prostu haniebne.
Ciekawe, co powie na to Michelle Obama, zaangażowana w program walki z otyłością u dzieci? Zobaczymy. W Stanach Zjednoczonych naprawdę wszystko jest możliwe.
Trener osobisty przerzucił się fast-food w szczytnym celu. Po co? [ZDJĘCIA] >>