Zaklinacz o imieniu Hakkal chciał dostać kawałek ziemi, gdzie mógłby trzymać swoje węże. Czekał dwa lata, aż w końcu powiedziano mu, że sprawa jest załatwiona i teraz wszystko leży w rękach pomniejszych urzędników. I tu pojawił się problem.
- Oni wciąż chcą łapówek, a mnie na to nie stać. Gdzie mam trzymać te jadowite węże? Nie mam miejsca - lamentował Hakkal.
Zrobił więc najbardziej oczywistą rzecz, jaka przyszła mu do głowy. Zapakował swoich niebezpiecznych przyjaciół w worek i zaniósł do urzędu. Węże rozpełzły się wszędzie, a pracownicy skarbówki ratowali się ucieczką na biurka. Usiłowali też odstraszyć gady machaniem ścierkami.
Po węże przyjechali leśniczy, ale nie wszystkie udało się złapać. Miejscowa policja podkreśla jednak, że nikomu się nic nie stało. Póki co...
Drzewa z koszmaru bojących się pająków. Całe w sieci [ZDJĘCIA] >>