Kiedy samolot linii Jetstar podchodzący do lądowania w Singapurze był niespełna 760 metrów nad płytą lotniska, w kokpicie rozległ się dźwięk dzwonka. Nie było to jednak żaden alarm, tylko dźwięk smsa . Kapitan chwycił za komórkę. Był zajęty telefonem nawet, gdy pierwszy pilot (druga rangą po kapitanie osoba w samolocie) zwrócił mu uwagę, że są już zbyt nisko, żeby móc wylądować.
Kapitan, który ma na koncie ponad 13 tysięcy godzin w powietrzu, tłumaczył, że kiedy otrzymał komunikat od pierwszego pilota, był w trakcie wyłączania telefonu. Dopiero 200 metrów nad ziemią zorientował się, że koła samolotu nie są opuszczone. Lądowanie anulowano . Samolot wylądował szczęśliwie przy drugim podejściu.
Śledztwo wykazało, że kapitan rzeczywiście nie nie wysyłał i nie odpowiadał na smsy za sterami samolotu. Choć lot miał miejsce 27 maja, 2010 roku, raport ujawniono dopiero niedawno. Według niego, do anulowania lądowania doszło nie tylko ze względu na telefon, ale i kilka innych czynników.
Uwaga pilotów mogła zostać rozproszona także przez prośbę wieży o zmniejszenie prędkości maszyny wcześniej niż było to zaplanowane i późne wykrycie komunikatu auto-pilota.
Żadnego z pilotów nie ukarano, ale linie lotnicze dodały do podręcznika dla załogi przypomnienie o konieczności wyłączenia telefonów przed wejściem na pokład.
Pani z Częstochowy pomyliła pedały w czasie egzaminu na prawko i... [FILM] >>