Pan Ritchie mieszkał na przedmieściach Sydney. W pobliżu jego domu znajdował się słynny klif o nazwie "Przepaść" - ulubione miejsce australijskich samobójców . Co tydzień rzucała się z niej co najmniej jedna osoba .
Australijczyk nie chciał się temu przyglądać bezczynnie. Zaczął obserwować klif przez lornetkę. Gdy widział, że ktoś stoi niebezpiecznie blisko krawędzi, podchodził i... zapraszał do siebie na herbatę .
Serdeczna pogawędka i ciepły uśmiech pana Ritchiego wystarczyły, żeby odwieść od samobójstwa ok. 500 osób. Niektórzy z niedoszłych samobójców wysyłali mu potem listy, w których dziękowali za ocalenia życia.
Jesteś aniołem, który przebywa między nami - napisał jeden z nadawców.
Fizyk uniknął mandatu. Na czterech stronach dowiódł, że policjant się myli >>