Polityk uznał to za złamanie prawa do prywatności, i domaga się od myśliwych odszkodowania w wysokości ok. 60 tys. złotych. Jest całkiem prawdopodobne, że wygra tę sprawę - ochrona danych osobowych i kwestie związane z prywatnością stanowią ostatnio w Niemczech i Austrii dość drażliwy temat.
Na korzyść nagranego przemawia też fakt, że kamery nie były wyraźnie oznakowane. Część ekspertów uważa ponadto, że Towarzystwo Łowieckie Karyntii powinno mieć zgodę od władz lokalnych na umieszczenie rejestratorów w lesie.
Przedstawiciele Towarzystwa ripostują, że polityk nie powinien zapuszczać się w rejony, do których wstęp jest zabroniony. Podkreślają, że informacja to była czytelna i wielokrotnie powtórzona na tabliczkach przy leśnych drogach. Dodają, że kamery służyły tylko i wyłącznie śledzeniu tras wędrówek zwierząt i rejestrowania ich nawyków żywieniowych.
Jednocześnie, myśliwi powiedzieli, że nie zamierzają ujawnić danych osobowych polityka ani ujawniać nagrań publicznie. Przynajmniej wstydu mu oszczędzą...
Seksistowska reklama telefonów komórkowych. Tak się to robi w Rosji! [ZDJĘCIA] >>>