Grupy yeti krążą po Syberii. Mieszkańcy: ''To nie są żarty!''

Syberyjscy rybacy i drwale w ciągu ostatnich tygodni zauważyli yeti aż trzy razy. Twierdzą, że w okolicy rzeki Mras-Su w obwodzie kemerowskim musi grasować cała grupa tych stworzeń.

Jeden z drwali - jak twierdzi - podążał za kilkoma yeti. Myślał, że to kilka osób ubranych w płaszcze. Gdy się do nich zbliżył, zaczął krzyczeć: "potrzebujecie pomocy?". Wtedy nagle wstali i zaczęli uciekać do lasu. Dopiero wtedy spostrzegł, że nieznajomi byli w całości pokryci futrem.

"To nie mogły być niedźwiedzie, bo one biegają na czterech łapach. Oni biegli na dwóch. I w mgnieniu oka zniknęli między drzewami."

Inny świadek, rybak, zaobserwował grupę yeti na brzegu rzeki.

"Zauważyliśmy wysokie zwierzęta wyglądające trochę jak ludzie. Zaczęliśmy machać w ich kierunku, ale nie odpowiadali. Nagle uciekli do lasu. Wtedy zdaliśmy sobie sprawę z tego, że nie mieli ubrań, tylko ciemne futro."

Trzeci przypadek zauważenia yeti miał z kolei miejsce w parku narodowym. Jak powiedział zarządzający nim Sergiej Adljakow: Zdaniem Igora Bircewa, szefa Międzynarodowego Centrum Badania Hominidów - organizacji zajmującej się poszukiwaniem kryptyd takich jak yeti czy sasquatch - opisy płynące z Syberii są "znaczące" i nie powinny być ignorowane. Jego zdaniem, w obwodzie kemerowskim żyje około 30 Yeti.

Więcej o: