Upił się i zapomniał, gdzie zaparkował samochód. Odnalazł go po dwóch latach

Okazuje się, że historia filmu "Stary, gdzie moja bryka" może przytrafić się każdemu.

Pewien Bawarczyk po suto zakrapianej imprezie zapomniał, gdzie zaparkował swoje auto. Na policję zgłosił się w grudniu 2010 roku. Niestety przeszukanie wszystkich miejsc, w których uprzedniego dnia przebywał nie przyniosło żadnych rezultatów, więc Niemiec musiał pogodzić się ze stratą.

Aż do teraz. Okazało się, że auto stało na parkingu cztery kilometry od miejsca, w którym ponoć miało być pozostawione. Udało się je odnaleźć dzięki naklejce z datą ważności ostatniego przeglądu technicznego. A konkretnie dzięki przedawnieniu owego przeglądu. Gdy policjanci z drogówki rutynowo patrolujący parking zauważyli, że jeden z samochodów nie ma ważnych badań, wystawili mandat. Rejestr policyjny bez problemu połączył to zgłoszenie, ze sprawą sprzed dwóch lat.

Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że auto odnalazło się tak daleko - powiedział rzecznik policji Alexander Lorenz - a przecież właściciel był całkiem pewien, gdzie mógł je zostawić.

Okazało się też, że samochód najprawdopodobniej nie był kradziony. W bagażniku wciąż znajdował się zestaw specjalistycznych narzędzi o wartości 40 tys. euro.

Więcej o: