Od 1 października na naszym uniwersytecie nie ma miejsca na minispódniczki, japonki, ciężki makijaż, nieodpowiednie akcesoria oraz zaniedbane paznokcie i włosy - oświadczyły władze uczelni w liście do studentów.
Oprócz zakazów w liście znalazły się także nakazy. Mężczyzn poproszono o ubieranie się w ciemne garnitury, a od kobiet oczekiwano przychodzenie na zajęcia w spodniach lub długich spódnicach.
Jednak studenci nie zgodzili się na takie warunki. W ubiegły czwartek żacy zirytowani nakazem władz uczelni, postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Jednak nie zastrajkowali opuszczając zajęcia i wychodząc na ulice.
Stało się coś zupełnie innego. Studenci przyszli na zajęcia i rozebrali się. To samo zrobiła prowadząca zajęcia. Potem wszyscy usiedli w kółku i zakrywając się jedynie podręcznikami kontynuowali wykład. Całe zdarzenie zostało zarejestrowane.
Studenci zapowiadają, że to nie koniec protestów. Kolejnym etapem ma być przyjście na zajęcia w ręcznikach plażowych i japonkach. Studenci mówią, że uniwersytet nie dopasował nowego dress-code'u do warunków pogodowych. Podczas cieplejszych miesięcy temperatura przekracza tam 30 stopni Celsjusza.
Macie wolną chwilę? Zajrzyjcie na nasz profil na Facebooku >>>
?