Chris brał udział w wyścigu we Włoszech i bardzo niefortunnie spadł z konia. Zwierzę kopnęło go w głowę, łamiąc mu nos i głęboko rozcinając skórę na żuchwie - podaje serwis Racing Post.
- Krztusiłem się krwią. Sędzia ułożył mnie w pozycji bezpiecznej i wezwał karetkę - wspomina dżokej.
To był jednak dopiero początek jego kłopotów. Ambulans przyjechał szybko, ale kierowca cofając, nie zauważył... że najechał na Chrisa. Karetka zatrzymała się dokładnie na nodze dżokeja.
Chris wrócił do Irlandii ze złamaną nogą i solidnie poobijaną twarzą. Zanim wróci na tor wyścigowy, miną co najmniej dwa miesiące.
Na szczęście dżokeja nie opuszcza dobry humor.
- Wiecie, co jest najdziwniejsze? Że mój ojciec jest instruktorem jazdy dla kierowców karetek, a mój brat i ciotka pracują w pogotowiu - śmieje się Chris.