Kilometrowy odcinek plaży na wyspie Terschelling był dosłownie usłany bananami. Podobnie było na sąsiedniej Ameland. - Pewnie każdy z mieszkańców ma już kiść, albo dwie - opowiadał Gossen Buren z władz żeglugi. Wyjaśnił, że owoce są jeszcze całkiem zielone i dlatego nie spróbował ich i nie sprawdził, czy nie są słone.
Mieszkańcy wysp przywykli do najróżniejszych przedmiotów wyrzucanych na brzeg. Rok temu na plażę wypłynęły tysiące tenisówek, aluminiowych pojemników i zabawek. Z kolei 20 lat temu można było przebierać w wyrzuconych przez morze swetrach.
- W środę na plaże wyszło wielu poszukiwaczy okazji, jednak było ich mniej niż wtedy, gdy woda wyrzuciła trampki - przyznał Buren. My byśmy poczekali na telewizory i samochody.
Na razie nie wiadomo jeszcze, co stanie się z bananami. Niektórzy mieszkańcy proponowali, by podarować je pobliskim ogrodom zoologicznym.