Za całe zamieszanie odpowiedzialna jest strona internetowa, która zaoferowała 10 tysięcy dolarów za najlepszy taniec na rurze. Jedyny warunek: kandydatka musi zatańczyć w "przestrzeni publicznej". I nagrać swój występ.
Odzew podobno był spory, nagrodę zgarnęły dziewczyny, które zatańczyły w metrze i rozpętała się burza . - Po prostu wsiadłyśmy do pociągu i dałyśmy czadu - wyjaśnia Laura Anderson. Dziewczyny zrobiły wielkie wrażenie zwłaszcza na widzach płci męskiej. - Mężczyźni byli zachwyceni i nie wysiadali z metra. Jechali do końca trasy - mówi Anderson.
Mniej entuzjazmu wykazał zarząd podziemnej kolejki. - Zamienianie naszych wagonów w sceny dla ekshibicjonistów to ostatnia rzecz, jakiej chcemy! - wścieka się rzecznik zarządu. Tancerki odpierają wszystkie zarzuty. - Pomysł z publicznym striptizem może niektórym działać na nerwy, ale wszystkie byłyśmy spłukane i nie miałyśmy pracy. To był dobry sposób na zarobienie kasy - wyjaśnia Isis Masoud, początkująca aktorka i choreografka.
Film trafił na You Tube i momentalnie stał się internetowym hitem. - I nic dziwnego. Seks w miejscach publicznych zawsze świetnie się sprzedaje - komentuje Darren Niermerow, współzałożycielka strony, która zorganizowała konkurs.