A było tak: nasz prezydent wybrał się wczoraj z kilkugodzinną wizytą do Pragi. Ze stolicy Czech wrócił dopiero po wpół do czwartej nad ranem. W nocy okazało się, że samolot znów zamarzł. Przed odlotem z praskiego lotniska prezydent musiał prawie godzinę czekać w przytulnym wnętrzu Tu-154 na odlodzenie skrzydeł .
1. Najpierw był pamiętny szczyt w Brukseli ,
2. Potem wyjątkowo pechowa podróż do Azji . Mało brakowało a prezydent zostałby wtedy w Mongolii. Co prawda nie na zawsze, ale na pewno dużo dłużej niż zamierzał - rządowy samolot zamarzł i nie mógł odlecieć do Japonii, trzeba było szukać innego środka transportu.
3. A jeszcze te straszne turbulencje przy lądowaniu w Korei.
4. Dziś znów to samo. Skrzydła zamarzły. Czy zła passa kiedykolwiek się skończy?