Samolot linii Southwest Airlines leciał z Nashville w stanie Tennessee do Baltimore w Maryland. Problemy pojawiły się na wysokości ponad 9 tys. metrów - w górnej części kadłuba nagle powstała... dziura.
Natychmiast doszło do dekompresji, spadło ciśnienie i wypadły maski tlenowe. Na szczęście nikt nie ucierpiał, a pilot podjął decyzję o lądowaniu awaryjnym na lotnisku w Charleston w Zachodniej Wirginii.
Dziura w samolocie linii Southwest Airlines - fot. za edition.cnn.com
Dziura w samolocie linii Southwest Airlines - fot. za edition.cnn.com
Nie wiadomo, co spowodowało powstanie dziury w kadłubie Boeinga 737. Sprawę bada Federalna Administracja Lotnicza (FAA) i Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu - informuje Holly Baker, rzeczniczka FAA.
Linie lotnicze również powstrzymują przed spekulowaniem na temat przyczyn. - Mamy procedury bezpieczeństwa w takich wypadkach. Zostały one zastosowane, żeby bezpiecznie sprowadzić pasażerów i załogę na ziemię - oświadczył rzecznik Southwest Airlines.
- Mamy doniesienia, że nasi pasażerowie zachowali spokój, a piloci i stewardesy świetnie wykonali swoją pracę - dodaje rzecznik.
Po krótkim postoju w Charleston pasażerowie mogli kontynuować podróż na pokładzie innego samolotu.
POLECAMY: