Labradorka Sabi, wyszkolona do szukania materiałów wybuchowych, służyła w australijskim kontyngencie w Afganistanie.
14 miesięcy temu uczestniczyła w patrolu w prowincji Uruzgan. Żołnierze koalicji wpadli w zasadzkę, zostali zaatakowani przez rebeliantów. W walce rannych zostało dziewięciu Australijczyków, jeden z nich dostał najwyższe odznaczenie wojskowe za odwagę. Sabi zaginęła, a poszukiwania nie przynosiły żadnych rezultatów. Aż do teraz.
Sabi już w macierzystej bazie fot. AP Sabi z premierem Australii, 11.11.2009, fot. AP
Dzisiaj dowództwo kontyngentu podało, że ta historia kończy się szczęśliwie. Amerykański żołnierz imieniem John odnalazł labradorkę w dalekim i odizolowanym posterunku w tej samej prowincji. - Prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się, co się z nią działo przez ostatni rok. Ale jest w dobrej formie, więc ktoś musiał o nią dbać - mówił rzecznik australijskiej armii.
Suczka wróciła już do swojego oddziału. Załapała się w sam raz na wizytę premiera Kevina Rudda.