Nawet w raju możesz mieć kłopoty. Duże kłopoty z powodu bardzo małego stworzenia: meduza Irukandji jest wielkości orzeszka i ma śmiertelnie niebezpieczny jad. Ben Southhall , opiekun tropikalnej wyspy Hamilton w Australii, ledwo przeżył to spotkanie.
34-letni Brytyjczyk w maju dostał pracę, o której marzyły tysiące osób na całym świecie. To najlepsza praca na świecie - mówili. Będziesz zachwycony!
Przez pół roku wylegujesz się w luksusowej willi na rajskiej wyspie, korzystasz z uroków życia i jeszcze ci za to płacą (''marne'' 150 tys. dolarów australijskich). O śmiertelnym zagrożeniu nikt nie wspominał. Nawet drobnym druczkiem.
W ostatnim tygodniu swojej pracy Ben wybrał się skuterem wodnym na ocean - chciał popływać. Wszedł do wody, kiedy poczuł lekkie ukąszenie, jakby pszczoła go użądliła w ramię - pisze na swoim blogu . Potem poczuł mrowienie na rękach i stopach i... natychmiast został przewieziony do szpitala.
Gorączka, ból głowy, ból pleców, ucisk w klatce piersiowej, wysokie ciśnienie krwi - opiekuna wyspy Hamilton zaatakowała meduza Irukandji. Przeżył tylko dzięki błyskawicznej pomocy medycznej.
Sądziłem, że całkiem nieźle poradziłem sobie z unikaniem niebezpiecznych stworzeń, które w tej części świata mają swój dom - napisał Ben na blogu.
Meduza, która zaatakowała Brytyjczyka, jest tajemniczym stworzeniem. Jest tak mała (jej ciało ma 1,5-2,5 cm), że trudno ją zauważyć gołym okiem. Bez trudu przeciska się przez sieci zabezpieczające popularne kąpieliska przed meduzami.
I może być śmiertelnie niebezpieczna. W 2002 roku dwóch turystów zmarło po jej ukąszeniu. Ben Southall przyznał jednak na blogu, że jego strój nie był odpowiedni do kąpieli w oceanie o tej porze roku. WIĘCEJ ZNAJDZIESZ NA BLOGU ISLANDREEFJOB.COM>>>
Hal