Mieszkańcy niewielkiego Putłuska mają ostatnio dużo atrakcji. Światowy Kongres Narodu Czeczeńskiego, najazd dziennikarzy i antyterrorystów w kominiarkach . Dużo się dzieje, wszyscy w napięciu czekali na przyjazd premiera czeczeńskiego rządu na wychodźstwie Ahmeda Zakajewa (jego ekstradycji żąda od Rosja). I tylko zwykły, szary człowiek w tym wszystkim ginie.
Tak jak pan z czajnikiem, którego w okolicach Domu Polonii w Pułtusku spotkał w nocy reporter Radia TOK FM. Scena wygląda tak: policja blokuje pobliskie ulice, w pogotowiu czekają antyterroryści w kominiarkach. Fragment rynku odgrodzony policyjną taśmą , za którą nie można się przedostać. I wówczas pojawia się pan, który mimo wszystko chce przejść. I ma ważny powód.
- Do dziadka idę na kolację, no - tłumaczy mieszkaniec Pułtuska w rozmowie z policjantami. Ale nie ma tak łatwo. - A co pan tam ma w zanadrzu? - dopytują panowie w mundurach. Wyjaśnienie jest proste: - No czajnik na kolację.
Niestety... - Z czajnikiem nie ma wejścia, nie wolno - jeden z funkcjonariuszy rozwiewa nadzieje na ciepły posiłek. A drugi zaraz dodaje: - Proszę pana, tak jak powiedziałem, z tym czajnikiem pan nie wejdzie.
Pan z czajnikiem nie przeszedł.
PS. Wiadomość z ostatniej chwili: Ahmed Zakajew został jednak zatrzymany przez policję - w Warszawie na ul. Bartoszewicza.
Hal