Nowy Rok. Samolot australijskich linii REX do Sydney oderwał się od płyty lotniska w Griffith tuż po godzinie 10. czasu lokalnego. - Zdążyliśmy przelecieć już kawałek, kiedy nagle... Samolot skręcił o 180 stopni - opowiada jeden z 17 pasażerów, Justin Sanson.
- Wtedy wyjrzeliśmy za okno i zobaczyliśmy... śmigło. Po prostu dyndało sobie na wietrze - dodaje.
Przez następną godzinę większość osób na pokładzie przeżywało tzw. ''chwile grozy'' . - To niezwykłe doświadczenie - zachwala Sanson. Na szczęście większość pasażerów nie dała się ponieść emocjom, a pilot bezpiecznie wylądował z jednym działającym silnikiem (na lotnisku w Griffith).
- Lądowanie było w porządku, nic nadzwyczajnego. Z wyjątkiem krzyków stewardesy ''głowy w dół, głowy w dół" - opowiada mężczyzna. Pasażerowie odlecieli do Sydney na pokładzie innego samolotu. Dobry początek Nowego Roku.
Red. H.