Natrafiliśmy w internecie na stronę promującą obraz p.t. ''Hołd smoleński'' , będący ''artystyczną i patriotyczną reakcją'' na katastrofę z 10 kwietnia 2010 roku. Widać na nim wrak tupolewa, tłumy pielgrzymujących, krzyż spod Pałacu Prezydenckiego, klęczącego Jarosława Kaczyńskiego, Wawel , nad którego murami zawisło oblicze Piłsudskiego oraz - ponad tym wszystkim - korowód zmarłych w katastrofie unoszący się na świetlistych obłokach.
Jak twierdzi autor strony, ''te fragmenty obrazu krzyczą''. Jak dla nas raczej, to przedsięwzięcie artystyczne raczej woła o pomstę do nieba. Ale przekonajcie się sami - obraz w detalach można zobaczyć tutaj .
Gdy już nasycimy się oglądaniem obrazu i szukaniem ukrytych znaczeń, warto przeczytać wywiad autora malowidła z samym sobą zamieszczony w zakładce ''o mnie''. Dowiadujemy się z niego, że Stanisław Koziełło-Wolski (pseudonim artystyczny malarza) stworzył swoje dzieło, kierując się szlachetnymi pobudkami.
- Pierwsza myśl o malowaniu katastrofy aż mnie zmroziła swą śmiałością. (...) Ale pokusa namalowania obrazu, który w symboliczny sposób oddałby cześć tamtym ludziom i ich ofierze była tak duża, że złapałem za pędzel - powiedział Stanisław Koziełło-Wolski w rozmowie z samym sobą.
Dowiadujemy się także, że malarz miał chwile zwątpienia, gdy obawiał się, że popełnia świętokradztwo. Przekonał się jednak, że o świętokradztwie nie może być mowy, ''skoro to jest namalowane na kolanach, z szacunkiem'' . Nie dość, że na kolanach, to jeszcze ze łzami w oczach: ''Nie było łatwo, płakałem przy tym obrazie, a męki twórcze były takie, że robiło mi się przed oczyma ciemno.''
Stylistyka obrazu pana Koziełły w zestawieniu z przerysowaną powagą jego słów każą podejrzewać, że całe przedsięwzięcie - jeśli nie jest po prostu cynicznym sposobem na zarobek - ma być artystyczną prowokacją. Podejrzewamy, że o Stanisławie Kozielle-Wolskim jeszcze nie raz usłyszymy.
Red. D.