Coś poszło nie tak z tankowaniem, komuś nalało się ''trochę'' za dużo paliwa. I problemy gotowe. Samolot linii Easyjet do Genewy nie mógł wystartować z lotniska w Birmingham w Wielkiej Brytanii, dopóki obsługa nie pozbyła się zbędnego balastu. Czyli pasażerów.
Pracownicy linii najpierw grzecznie poprosili ochotników o opuszczenie pokładu samolotu (zachęcając ich odpowiednią rekompensatą i darmowym noclegiem), ale zgłosiło się tylko siedem chętnych osób - pisze serwis BBC. Nie było wyjścia - 30 osób zostało po prostu wyproszonych z samolotu. Musieli łapać kolejne połączenie.
Ostatecznie samolot odleciał bez części pasażerów (i bez bagaży niektórych szczęśliwców, którzy zostali na pokładzie). Easyjet przeprasza za niedogodności, do których doszło w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, oferuje rekompensatę i prowadzi wewnętrzne dochodzenie. Bo pracownicy linii grozili nawet aresztowaniem pasażerom, którzy nie chcieli opuścić pokładu - tak przynajmniej twierdzi część wyproszonych osób.