British Broadcasting Corporation wyemitowało wczoraj - po skargach napływających z ambasady Japonii w Londynie - oficjalne przeprosiny dla japońskich widzów za żarty z bombardowania nuklearnego Hiroszimy i Nagasaki. Skąd wzięła się ta cała afera?
W komediowym show telewizyjnym "QI" rozmawiano m.in o słynnym przypadku Tsutomu Yamaguchiego (zmarłego w zeszłym roku w wieku 93 lat), który uciekając z Hiroszimy, po pierwszej eksplozji bezzwłocznie udał się pociągiem do Nagasaki. Zostało ono zbombardowane 3 dni później. Choć niektóre źródła donoszą, że takich uciekinierów było więcej, według władz Japonii był on jedynym człowiekiem, który przeżył zrzucenie bomby atomowej zarówno na Hiroszimę, jak i Nagasaki.
Tymczasem, w programie dość soczyście żartowano sobie z tego przypadku, nazywając Yamaguchiego "największym pechowcem świata". Choć chwile później prezenter skorygował swój żart, dodając, że "jest największym pechowcem lub największym szczęściarzem, zależnie od punktu widzenia".
Polemikę z nim podjął jeden z gości programu, mówiąc: - Bomba wylądowała na nim i odbiła się do drugiego miasta? Cóż, na pewno po raz kolejny nie wsiadł do pociągu. Do dyskusji szybko wtrącił się kolejny z satyryków, dodając: - Nieważne, czy szklanka jest w połowie pełna, czy w połowie pusta. Jest radioaktywna, więc z niej nie pijcie.
Niestety, brytyjski humor wywołał falę oburzenia wśród japońskich widzów. Skontaktowali się oni z ambasadą, która szybko wysłała notkę do centrali BBC. Kilka dni później, stacja wydała oświadczenie, w którym przeprosiła za bulwersujący dla Japończyków charakter show, i wyraziła zrozumienie dla wagi tej tragedii w Kraju Kwitnącej Wiśni.
Red. K.