Pochodzący z Warszawy pan Marek doświadczył w życiu niemal wszystkiego. Studiował na SGGW, pracował jako dobrze opłacany kucharz. Miał swoje przygody z alkoholem, przeszedł przez więzienie, w końcu wylądował na ulicy.
Od ośmiu lat stara się wyjść na prostą - alkoholu nie tyka, mieszka w schronisku dla bezdomnych. O loterii dowiedział się przez przypadek. Wysłał 7 SMS-ów, po czym zapomniał o całej prawie. Gdy dowiedział się o swojej wygranej - 500 tys. złotych - postanowił o zakupie sporej kawalerki w Lublinie (chce tam zamieszkać ze swoją narzeczoną) i opracował plan, na co wydać resztę pieniędzy z nagrody.
Jak donosi 'Super Express', poza zakupem mieszkania, bezdomny chce otworzyć punkt gastronomiczny. Jak sam mówi: - Znam się na tym. Kiełbaska z rożna, bigosik. Palce lizać. Na pewno pomógłbym schronisku. Jeżeli zostaną mu jeszcze jakieś pieniądze, chciałby zobaczyć kawałek świata. Nie zdradza jednak o który dokładnie kawałek chodzi.
Jak widać, Marek Łobacz figuruje wyraźnie na liście zwycięzców. (fot. za Loteria Pusty SMS)
Zdaniem Marka Łobacza, ta wygrana nie jest przypadkowa - patrzy na nią jako na dar od Boga. Zdaje sobie jednak sprawę, że choć sporo przecierpiał, kluczowa była jego walka z nałogiem i determinacja. Niedługo bezdomny pojawi się na gali wręczenia nagród. Jak mówi, jest gotowy na rozmaite niespodzianki - życie nauczyło go już pokory.
My widzimy w tej całej sytuacji obopólną korzyść - dla zwycięzcy i... loterii Pusty SMS , która ostatnio znalazła się w ogniu ciężkiej krytyki. Nie mamy jednak wątpliwości co do uczciwości losowania - bo i skąd organizatorzy mieliby wiedzieć o dramatycznej historii życia szczęśliwca?
O ile rezolutnemu bezdomnemu 500 tys. złotych po prostu spadło z nieba, tak 'Pustemu SMS-owi' z nieba spadł Marek Łobacz. Dla niego to szansa na godne życie, dla nich... na pokazanie, że nie są tacy straszni jak ich w mediach malują.