Jednak teoria swoje, a praktyka swoje. Mimo spektakularnego lotu i silnego uderzenia o fale, udało mu się przeżyć. Świadkiem całego zdarzenia był samotny surfer, Frederic Lecouturier z San Rafael. Jak powiedział:
Widziałem, jak jakaś postać skacze z mostu, i leci w moją stronę. Upadł kilkanaście metrów ode mnie, więc jak najszybciej podpłynąłem, aby go wyłowić. Oddychał!
Gdy wynurzyli się z wody, okazało się, że nad ich głowami wiwatuje tłum nastolatków. Później niedoszły 'samobójca' wyznał, że to właśnie oni - koledzy i koleżanki z klasy - namówili go na skok. Podobno nie spodziewał się, że może to być aż tak groźne.
(fot. sxc.hu)
Skok z Golden Gate zakończył się dla niego zaledwie... złamaną kością ogonową i lekko pokiereszowanym płucem. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Przypadek ten jest o tyle niesamowity, że prawdopodobieństwo przeżycia upadku z Golden Gate wynosi mniej więcej 0,01%. Most jest amerykańską mekką samobójców : od momentu jego otwarcia w 1937 roku, zabiło się tam ponad 1500 osób. Sam rok 2010 przyniósł aż 32 ofiary.
Jak widać, niektórzy są po prostu w czepku urodzeni. Albo działa w ich przypadku słynna ludowa zasada: 'głupi ma zawsze szczęście'. Trudno nam zdecydować...