Samolot wystartował z Farmingdale, lecąc w kierunku Nowego Jorku. W połowie drogi, jeden z pasażerów zaczął wykazywać ostre objawy chorobowe. Pilot ocenił, że nie ma szans dolecieć na czas do lotniska JFK, poprosił więc wieżę o możliwość awaryjnego lądowania.
Po pierwszej odmowie, dodał, że jego samolot uległ awarii silnika. Mimo tego, nie zdecydował się na nadanie sygnału ratunkowego, więc po raz kolejny usłyszał, że nie ma prawa do lądowania na plaży.
Najpewniej kłopoty o których wspominał musiały być prawdziwe, ponieważ kilka minut później uderzył swoją maszyną o taflę wody. Jak powiedział świadek:
Zauważyłem mały samolot pędzący z pełną prędkością prosto na taflę wody. Chwilę później gwałtownie zarył w piasku plaży, powodując ogromny rozprysk wody.
Nie wiemy jeszcze, jak skończy się dla pilota-szczęściarza jego wycieczka. Na razie agencja zajmująca się bezpieczeństwem lotu nie oceniła, czy miał podstawy, aby zignorować polecenia kontrolera i wylądować awaryjnie.
