Bezdomny odziedziczył fortunę. Odnalazł go prywatny detektyw

Po dwóch miesiącach poszukiwań prywatny detektyw David Lundberg odnalazł Maxa Malitzera, spadkobiercę wielkiego majątku. Okazał się być bezdomnym, spacerującym po parkowej alejce w Salt Lake City, pchającym przed sobą wózek z całym swoim dobytkiem.

Wspólnie usiedli na ławce, po czym detektyw powiedział bezdomnemu, że jego brat zapisał mu w testamencie znaczną kwotę. Odmówił podania jej wysokości, ale zapewniał, że już nigdy nie będzie musiał tułać się po mieście.

- Nie będziesz już musiał żyć na ulicy ani w opuszczonych hangarach. Będziesz mógł prowadzić normalne życie, będziesz w stanie kupić sobie dom, ubranie, jedzenie, zapewnić sobie opiekę lekarską - powiedział mu Lundberg.

Detektyw został zatrudniony przez firmę prawniczą z Nowego Yorku należącą do rodziny Melitzera. Jej członkowie chcą zachować anonimowość. Wiadomo tylko, że wkrótce spotkają się z Malitzerem w Salt Lake City.

Malitzer był bezdomnym przez cztery lata . Kilka miesięcy temu nawiązał korespondencję z rodziną. Dostał od nich numer telefonu, ale nigdy z niego nei skorzystał.

- On wciąż jest w szoku. To przyszło znienacka.  On jest naprawdę łagodnym gościem po sześćdziesiątce, bardzo delikatnym i o wiele bardziej elokwentnym niż można by się spodziewać po kimś o jego pozycji - mówił o szczęśliwym spadkobiercy Lundberg.

Na razie Malitzer nie chce rozmawiać z mediami, ale podobno będzie rozmawiał z członkami rodziny o możliwości zorganizowania konferencji prasowej w przyszłym tygodniu. O panu Malitzerze na pewno jeszcze usłyszymy.

WSZYSTKO O TEDZIE WILLIAMSIE, BEZDOMNYM O ZŁOTYM GŁOSIE>>>

Więcej o: