Ta strona zawiera treści przeznaczone wyłącznie dla osób dorosłych
Grzegorz T. poznał Katarzynę na czacie randkowym. Wiosną 2012 roku para wzięła ślub, a Katarzyna zaszła w ciążę. Dla niej Grzegorz był trzecim mężem, z poprzednich związków miała dorosłe dzieci. Ona była dla niego drugą żoną. Po ślubie wynajęli mieszkanie przy ulicy Kamiennej we Wrocławiu. Gdy zamieszkali razem, matka i dzieci Katarzyny wprowadziły się do domu rodzinnego Grzegorza.
- Ona go wręcz molestowała przez ten internet, bo wiedziała, że tu jest sklep, że są auta, a najbardziej chodziło o dom. Mieli eksmisję w Bydgoszczy za zadłużone mieszkanie. Ja byłam we Francji, kiedy syn ją przywiózł. Ja bym nie pozwoliła, by ułożył sobie życie taką całą ekipą rodzinną, bez pieniędzy – opowiadała matka Grzegorza, Bożena T., z którą rozmawiali dziennikarze "Interwencji".
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Grzegorz i Katarzyna często się kłócili. Na awantury w ich mieszkaniu skarżyli się sąsiedzi. Z doniesień portalu wroclaw.naszemiasto.pl wynika, że w ciągu kilku miesięcy ich małżeństwa policja interweniowała siedem razy. Katarzyna skarżyła się, że mąż jest wobec niej agresywny.
27 września 2012 roku para pokłóciła się po raz kolejny. Zdenerwowana Katarzyna zadzwoniła do swojego syna Olafa i poprosiła go, by przyszedł na Kamienną i jej pomógł. Między całą trójką wywiązała się awantura. W pewnym momencie Katarzyna zaczęła dusić swojego męża. Poprosiła syna, aby przytrzymał Grzegorza, a sama stanęła mu butem na gardle, potem dusiła go rękoma. 38-latek zmarł po kilku minutach walki o życie.
Gdy Grzegorz już nie żył, Olaf poszedł do swojego domu i przyniósł z niego młotek oraz piłkę. Następnego dnia Katarzyna i jej syn kupili w sklepie folię malarską, położyli na niej ciało 38-latka, po czym pocięli je na kawałki. Fragmenty zwłok zapakowali do siedmiu worków, które włożyli do toreb. Wieczorem 28 września przewieźli cztery worki autobusem MPK i zakopali je w zagajniku w Leśnicy. Dzień później wsiedli do taksówki i zawieźli tam resztę ciała Grzegorza - relacjonuje "Gazeta Wrocławska".
4 października Katarzyna T. zgłosiła zaginięcie swojego męża. Wysłała też do Grzegorza wiadomość, która miała sugerować, że się o niego martwi.
Gdzie ty jesteś, człowieku? Szuka cię policja, a my dostajemy fioła z nerwów
- napisała w SMS-ie, którego treść przytacza "Fakt".
Prawda wyszła na jaw trzy tygodnie po śmierci Grzegorza. Jego ciało znalazły przypadkowe osoby, które spacerowały po zagajniku w Leśnicy. W pewnym momencie dostrzegły, że z ziemi wystaje ludzka stopa. Gdy na miejsce przyjechała policja, która odkopała worki z poćwiartowanym ciałem, okazało się, że zamordowany to Grzegorz. Wskazywał na to charakterystyczny tatuaż na ramieniu poćwiartowanej osoby.
Funkcjonariusze zatrzymali Olafa i Katarzynę. 18-latek przyznał się do winy, ale jego matka wielokrotnie zmieniała zeznania. Kobietę zbadali psychiatrzy, którzy stwierdzili, że posiada osobowość psychopatyczną, ma skłonności do manipulacji i jest pozbawiona empatii. "Fakt"" pisze, że po zamordowaniu męża Katarzyna rozwiązywała krzyżówki.
Katarzyna trafiła do aresztu w Grudziądzu, który był przystosowany do przetrzymywania kobiet w ciąży. Prokuratura chciała, by ciężarna spędziła w więzieniu resztę życia, a jej syn 25 lat. Sąd podjął jednak inną decyzję. Ona usłyszała wyrok 15 lat pozbawienia wolności, a on - ośmiu.
Media zwracają uwagę na tajemniczą śmierć poprzedniego męża Katarzyny, Jacka Z. Kobieta stanęła już przed sądem i odpowiadała za zabójstwo, ale wymiar sprawiedliwości ją uniewinnił, stwierdzając, że działała w obronie koniecznej.
- Pan po prostu przypadkowo nadział się na nóż, który pani trzymała w ręku. Sąd ustalił, że nożem próbowała go skłonić do tego, żeby ją wypuścił z mieszkania. Mężczyzna został zoperowany, jego stan zdrowia poprawiał się, niestety, potem nastąpił szok pokrwotoczny, wdała się sepsa i w wyniku powikłań pooperacyjnych pacjent zmarł – powiedział Włodzimierz Hilla, rzecznik Sądu Okręgowego w Bydgoszczy, którego słowa cytuje Polsat.