Szkielet Aliny znaleziono w zaroślach. Czy autor tajemniczych wpisów naprawdę coś wie?

Alina szła do rodziców na niedzielny obiad, gdy zniknęła bez śladu. Po półtora roku od zaginięcia 28-letniej pielęgniarki, jej szkielet znalazł mężczyzna, który oczyszczał pasy przeciwpożarowe w pobliżu stawów rybnych. 24 lata później w sieci pojawił się komentarz, który może okazać się przełomowy dla sprawy. "Sprawca nie żyje" - napisał użytkownik używający pseudonimu UUTYR.

Była niedziela, 2 października 1994 roku, gdy Alina B. wróciła do domu przy ul. Rynek w Ostrzeszowie po całonocnym dyżurze. 28-latka pracowała wówczas jako pielęgniarka na oddziale dziecięcym miejscowego szpitala. O godzinie 7 rano położyła się spać, trzy godziny później zapukał do niej ojciec, który zaproponował, że zawiezie ją do rodzinnego domu w Zajączkach, w którym mieli zjeść niedzielny obiad. Alina odmówiła, bo chciała pospać trochę dłużej. Umówiła się z ojcem, że ten przyjedzie po nią o 13.30.

Zobacz wideo Fajbusiewicz o tematach, które musiał odpuścić przez pogróżki. "Sprawdzałem lusterkiem, czy mi nie podłożyli bomby"

Gdy ojciec Aliny przyjechał do córki po raz drugi, młodej kobiety nie było już w domu. Na stole zostawiła kartkę, na której napisała, że dotrze na obiad na piechotę. Ta informacja nie zaniepokoiła mężczyzny, ponieważ 28-latka często chodziła do rodziców spacerem. Ich domy oddalone były od siebie o 4,5 kilometra.

Rodzina Aliny zasiadła przy stole, ale jej ciągle nie było. Młoda kobieta do końca dnia nie dotarła do rodzinnego domu, nie wróciła też do swojego mieszkania. Bliscy 28-latki postanowili zgłosić jej zaginięcie. Policja rozpoczęła poszukiwania, ale nie przyniosły one żadnego rezultatu.

Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Znalazł szkielet Aliny po wielu miesiącach od zaginięcia. Leżała przy nim parasolka

Półtora roku później, 29 marca 1996 roku, pracownik firmy zajmującej się robotami leśnymi, który oczyszczał pasy przeciwpożarowe w pobliżu stawów rybnych w miejscowości Królewskie, znalazł fragment ludzkiego szkieletu. Badania wykazały, że to zwłoki Aliny. Co się stało w dniu zaginięcia kobiety?

Policja ustaliła, że 28-latka wyszła z domu około godziny 12. Poruszała się pieszo, do domu rodziców zmierzała najkrótszą drogą. Po raz ostatni widziano ją na ulicy Grabowskiej, później ślad po niej zaginął. 

Dowody wskazywały na to, że Alina została zamordowana. Bezpośrednią przyczyną jej śmieci był uraz głowy. 28-latka miała złamaną kość czaszki, ktoś uderzył ją narzędziem tępokrawędziastym. Ze względu na stan rozkładu zwłok nie udało się ustalić, czy oprawca Aliny ją zgwałcił. Wiadomo jednak, że kobieta zmarła w dniu zaginięcia.

- Kobieta została przyniesiona w zarośla z tym, co miała przy sobie, między innymi z parasolką. Ciało zostało ułożone na boku. Podejrzewamy, że do zdarzenia doszło w innym miejscu, a przy stawach ukryto jej ciało - powiedział Maciej Meler, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim, którego słowa cytuje TVN24.

 Mijały miesiące, ale sprawy zabójstwa Aliny nie udało się rozwiązać. Portal infostrow.pl pisze, że policjanci otrzymali sygnał o czerwonym samochodzie, którego kierowca mógł mieć coś wspólnego z tą zbrodnią, ale wątek ten nie popchnął śledztwa do przodu.

Tajemnicze komentarze zainteresowały policjantów. "Oboje się nie znosili"

Tragiczną historię Aliny B. co jakiś czas przypominają lokalne media. W 2020 roku pod jednym z artykułów na ten temat pojawiły się komentarze, które zwróciły uwagę śledczych.

Sprawca nie żyje. Zmarł na nowotwór we Wrocławiu a pochodził z Sycowa pracował we wodociągach (...) miał konflikt z Panem (B. - red.) i był to niejaki (....) Oboje się nie znosili a X był złośliwym typem jeździł do ostrzeszowskich wodociągów bo wtedy tam podlegał szczeóły zna Pan [w tym miejscu pada nazwisko]

napisał użytkownik używający pseudonimu UUTYR (pisownia oryginalna).

Ojciec zamordowanej 28-latki potwierdził, że znał mężczyznę, którego dane padły w tajemniczym wpisie. Potwierdził też, że przed laty się pokłócili. W chwili, gdy Alina zmarła, jej ojciec był już jednak na emeryturze.

- Do dzisiaj nie jest rozwikłane, czy to był żart, czy to napisał ktoś, kto rzeczywiście miał tę wiedzę, natomiast to był też jakiś przyczynek, żeby policja i prokuratura tę sprawę odświeżyły i ten wątek badają – powiedziała Weronika Henszel z "Faktu" w rozmowie z "Interwencją".

Sprawą zabójstwa Aliny B. zajmują się funkcjonariusze z Archiwum X. Śledczy mają m.in. opinię profilera, który na podstawie zebranych dowodów starał się określić cechy charakteru sprawcy, ale mimo to zagadki wciąż nie udało się rozwiązać.

Dziękuję, nic nie powiem. Ani nawet grama. Niech sobie Archiwum X działa, ja im nie zabronię. Co mi to daje, powiedz pan? Co mi to daje, że kogoś znajdą?

- powiedział dziennikarzom Polsatu ojciec zamordowanej pielęgniarki.

Więcej o: