Najpierw porwali Elżbietę, rok później Wiesława. "Padli ofiarą seryjnego mordercy"

Pani Elżbieta przeczuwała, że coś może jej się stać, dlatego też ukryła w domu notatkę o treści: "Jeśli umrę lub zginę w ciągu roku od tej chwili, czyli 26 września, to sprawcą mojej śmieci jest Piotr B., sublokator". Rok później zaginął pan Wiesław. Główny podejrzany od 12 lat odbywa karę za podżeganie do zabójstwa dwóch synów państwa Drzewińskich. Klucz do zagadki skrywa willa Chimera w Milanówku. A raczej skrywała, bo w 2020 roku ktoś ją podpalił.

To jedna z krwawych plam na kartach historii podwarszawskiego Milanówka. Od porwania Elżbiety Drzewińskiej w 2005 roku i zaginięcia jej męża Wiesława rok później sprawa willi Chimera wciąż pozostaje wielką zagadką. Śledczym nigdy nie udało się ustalić, co stało się z małżeństwem.

Zobacz wideo Śledczy zapobiegli uprowadzeniu kobiety. Gang narkotykowy chciał ją porwać dla okupu

Sąsiad z koszmaru. "Nie chcieli mieszkać z bandytą"

Drzewińscy przeprowadzili się do Milanówka w 2005 roku. Pan Wiesław otrzymał w spadku po stryju willę Chimera - jednopiętrowy dom z niegdyś czerwonej cegły. Parter zajmowali już Piotr B., jego żona i córka. Mężczyzna mieszkał pod tym adresem ze swoją babką już w latach 80. - przydzielono im wtedy Chimerę jako mieszkanie kwaterunkowe. Miał nadzieję, że nabędzie nieruchomość przez zasiedzenie, ale plany pokrzyżowało mu pojawienie się właścicieli. Piotr B. postanowił zgotować Drzewińskim piekło.

Problemy zaczęły się już drugiego dnia po przeprowadzce. Piotr B. zaatakował nastoletniego syna państwa Drzewińskich, Wiktora, przyduszając go do ściany. Agresja sublokatora wobec rodziny przybierała formę nie tylko fizyczną. Mężczyzna dokładał wszelkich starań, by właściciele odczuli, że w willi Chimera nie są mile widziani.

Tak nie dało się żyć. Najpierw Piotr B. odłączył wodę na piętrze, przez co Drzewińscy nosili ją wiadrami od sąsiadów zza płotu. Skrzynkę na listy, którą wybudował pan Wiesław, sublokator prawie natychmiast zniszczył. Gdy nadeszła zima i spadł pierwszy śnieg, zgłosił z samego rana straży miejskiej, że właściciele nie odśnieżają posesji. Po wizycie funkcjonariuszy Drzewiński zabrał się do oczyszczania terenu. Piotr B. złapał wtedy wielką łopatę, nabrał na nią mnóstwo śniegu i wysypał wszystko na głowę pana Wiesława, zanosząc się przy tym śmiechem. Gdy właściciel wrócił do domu, sublokator ponownie zadzwonił do straży miejskiej, skarżąc się, że Drzewiński nie odśnieża. Piotr B. nie płacił też czynszu, wobec czego małżeństwo złożyło w sądzie wniosek o eksmisję. Na decyzję musieli jednak poczekać. Okazało się, że zbyt długo.

Mój ojciec wnosił do prokuratury różne sprawy. Między innymi o postawienie płotu przez lokatora, o to, że bezprawnie wybudował garaż oraz o eksmisję, po prostu

- opowiadał w materiale „Interwencji" Wiktor, syn państwa Drzewińskich.

Napięcie pomiędzy właścicielami willi Chimera a niebezpiecznym sublokatorem ciągle narastało, aż w końcu doszło do kolejnego rękoczynu. Pani Drzewińska została napadnięta, gdy wchodziła po schodach na piętro. Sprawcy nie widziała. W wyniku ataku trafiła na kilka dni do szpitala. Obdukcję zaniosła policji, śledztwo jednak umorzono.

Moi rodzice nie chcieli, aby lokator mieszkał tutaj. Nie chcieli mieszkać z - jak to mówili - bandytą

- wspominał Piotr Drzewiński.

Drzewińscy niejednokrotnie zwracali się do władz po pomoc. Postrzegali Piotra B. jako osobę nieprzewidywalną i niebezpieczną. Przypuszczali, że mężczyzna obserwuje ich w ciągu dnia, podsłuchuje rozmowy i wkrada się do mieszkania pod ich nieobecność. Z problemów zwierzali się znajomym.

Porwana w biały dzień

8 października 2006 roku na ulicy Dębowej w Milanówku doszło do tragedii. Elżbieta Drzewińska, jak co niedzielę, wybierała się na próbę kościelnego chóru. Zdążyła odejść zaledwie 100 metrów od willi Chimera, gdy nagle obok niej zatrzymał się samochód. Kobieta została napadnięta przez nieznanych sprawców, którzy ją pobili, wciągnęli do pojazdu i odjechali z piskiem opon.

Do porwania doszło w biały dzień, dzięki czemu zdarzenie zaobserwowali świadkowie. Za samochodem sprawców jechały jeszcze dwa auta. Widząc uprowadzaną kobietę, jeden z kierowców gwałtownie się zatrzymał, przez co drugi wjechał z impetem w tył jego pojazdu. W wyniku stłuczki żaden z obserwatorów nie zdołał powstrzymać porywaczy. Od razu zgłosili jednak sprawę na policję.

Elżbietę uprowadzono w miejscu, które mogło dać funkcjonariuszom przewagę w poszukiwaniu sprawców. Zaledwie 100 metrów dalej wisiała kamera monitoringu, która bez wątpienia uchwyciła samochód porywaczy. 300 metrów dalej była siedziba straży miejskiej, a komenda policji znajdowała się jedynie kilometr od willi Chimera. Choć okoliczności sprzyjały natychmiastowej interwencji, policja nie podjęła żadnego pościgu.

Pan Wiesław, Wiktor i Piotr Drzewińscy nie mieli o niczym pojęcia. Zauważyli, że Elżbieta nie wróciła z kościoła, wobec czego zgłosili na komendzie jej zaginięcie. Sporządzono rysopis kobiety. Z jakiegoś powodu funkcjonariusz zapisał informacje, które zupełnie nie pokrywały się z wyglądem zaginionej. Nawet jeśli ktoś ją widział, nie miał szans połączyć faktów. Nie połączyli ich też policjanci, którzy dopiero co otrzymali dwa zgłoszenia o uprowadzeniu. Dlaczego władze nie chciały szukać Elżbiety Drzewińskiej?

Notatka porwanej Elżbiety. "Jeżeli umrę lub zginę w ciągu roku, to sprawcą mojej śmierci jest Piotr B."

Od zniknięcia Elżbiety minął tydzień. Dopiero wtedy policja zakwalifikowała zdarzenie jako porwanie. Nagrań z monitoringu nie zabezpieczono, ale na przesłuchanie został wezwany Piotr B., którego pan Wiesław wskazał jako głównego podejrzanego. Sublokator miał alibi. Starał się zrzucić winę na Drzewińskiego. Zeznał, że tydzień po zaginięciu właściciel willi Chimera wywoził z domu torby z ubraniami i jedzeniem, a synowie uprowadzonej zupełnie nie wyrażali smutku. Twierdził też, że cała rodzina upozorowała porwanie, by obarczyć go winą i eksmitować go z nieruchomości.

Kilka dni po zaginięciu mamy ojciec znalazł w jej książce telefonicznej karteczkę, na której mama napisała, że jeśli zaginie, to winny jest lokator, Piotr B. Policja sprawdziła tę kartkę i okazało się, że pismo jest autentyczne

- relacjonował dla programu "Interwencja" Wiktor Drzewiński.

Choć policja potwierdziła, że autorką niepokojącej notatki była pani Elżbieta, nie uznała tego za wystarczający dowód w sprawie. Piotra B. nie zaproszono na komendę w celu ponownego przesłuchania, choć Wiesław Drzewiński mówił wprost, że to właśnie sublokator jest odpowiedzialny za porwanie jego żony. Czyżby władze uwierzyły w tezę Piotra B., jakoby Elżbieta Drzewińska uknuła swoje uprowadzenie z mężem?

Po zaginięciu Elżbiety funkcjonariusze przeszukali mieszkanie właścicieli willi Chimera. Na komputerach i w pokoju Wiesława znaleziono materiały pornograficzne. Prokuratura z Grodziska Mazowieckiego uznała, że dziewczyna na jednym ze zdjęć wyglądała na nieletnią, wobec czego Drzewiński stał się podejrzewany o pedofilię. Zatrzymano go na 48 godzin, lecz sąd oddalił wniosek o areszt tymczasowy. W oczach władz wrogiem numer jeden był właściciel Chimery.

Niedługo po zaginięciu żony zniknął też pan Wiesław. Tym razem bez świadków

Po roku desperackich prób uzyskania jakiejkolwiek pomocy ze strony władz, w październiku 2007 roku zaginął także Wiesław Drzewiński. Tym razem bez świadków, w ciszy i prawdopodobnie w nocy. Synowie właścicieli Chimery, żyjąc w strachu przed Piotrem B., pomieszkiwali wówczas w Warszawie, o zniknięciu ojca dowiedzieli się z opóźnieniem.

Jak wróciłem, to ojca nie było, wszystko było pozamykane. Od razu zadzwoniłem do ojca i wtedy już nie odbierał komórki, w ogóle miał wyłączoną

- wspominał w rozmowie z Polsat News Piotr Drzewiński.

Zgłosiliśmy to dopiero po kilku dniach, bo myśleliśmy na początku, że ojciec gdzieś po prostu wyjechał i zapomniał napisać kartkę czy coś

- dodał Wiktor.

Synów państwa Drzewińskich zaniepokoił nie tylko brak informacji ze strony Wiesława. Na stole w kuchni leżały porozrzucane przybory do golenia. W domu zostały też wszystkie jego rzeczy osobiste: portfel, klucze, dokumenty. Mężczyzna zabrał ze sobą jedynie telefon.

Sprawy zaginięcia Elżbiety i Wiesława Drzewińskich połączono w jedno śledztwo. Przesłuchano ponownie Piotra B., jednak i tym razem miał mocne alibi. W grudniu 2007 roku z braku poszlak postępowanie zawieszono.

Nowy trop w sprawie. Śledztwo podjął Krzysztof Czuma

Bliscy Drzewińskich nie chcieli dać za wygraną. Zwrócili się o pomoc do posła Andrzeja Czumy, późniejszego ministra sprawiedliwości. Śledztwo podjął jego syn, Krzysztof, który od razu zwrócił uwagę na opieszałość władz w stosunku do porwanych małżonków. Dołożył wszelkich starań, aby nakłonić policjantów do ponownego przesłuchania Piotra B. i zbadania jego życiorysu.

Choć Piotr B. cieszył się wśród radnych i funkcjonariuszy policji znakomitą opinią, inne zdanie mieli o nim sąsiedzi.

Jest to bardzo zły człowiek, tak że to nie ulega wątpliwości. Jak miał koło 20 lat, był karany za gwałt

- opowiadał w programie "Interwencja" jeden z sąsiadów Piotra B.

W 2009 roku do Krzysztofa Czumy zwrócił się bliski przyjaciel sublokatora willi Chimera, niejaki Andrzej J. Mężczyźni znali się jeszcze z czasów szkolnych. Z tego powodu Czuma uznał przekazane przez niego informacje za kluczowe dla śledztwa.

On powiedział mi to, co ja wiedziałem. Mianowicie, że pan Piotr B. zamordował Drzewińskich, zamordował Krawczyków

- opowiadał Krzysztof Czuma w rozmowie z Tomaszem Ławnickim w podcaście "Morderstwo (nie)doskonałe".

Czuma o Piotrze B.: "mamy do czynienia z seryjnym mordercą"

Adam i Kamila Krawczykowie byli bliskimi znajomymi Piotra B. Gdy w 1994 roku para została zamordowana pod bramą swojego domu w Milanówku, mężczyzna znalazł się w gronie podejrzanych. Miał bowiem motyw: między przyjaciółmi wywiązał się konflikt o podłożu finansowym. Mimo to nie postawiono mu nigdy żadnych zarzutów.

W 2002 roku Piotr B. kupił dom zmarłych Krawczyków po okazyjnej cenie od ich syna, Michała.

W dzień sprzedaży, kiedy wracaliśmy od notariusza, śledziło nas czarne bmw. Dopiero w Żyrardowie go zgubiliśmy. Gdy dojechałem do domu, zadzwonił Piotr B. Pytał, czy wszystko w porządku. Stwierdził, że miałem dobrego kierowcę

- opowiadał w programie "Interwencja" Michał Krawczyk.

Choć Piotr B. wszedł w posiadanie własnej nieruchomości w Milanówku, kolejne lata spędził jako sublokator willi Chimera przy Dębowej. Jeżeli to on był sprawcą niewyjaśnionego morderstwa Krawczyków - tak jak opowiedział Czumie jego przyjaciel, Andrzej J. - to czy wobec Drzewińskich miał takie same plany?

Wydaje mi się, że to były kolejne ofiary tego samego sprawcy

- wyznał wprost Krzysztof Czuma.

Piotr B. chciał wyeliminować synów Drzewińskich. Przeszkodził mu przyjaciel

W kwietniu 2011 roku śledztwo w sprawie zaginięcia Elżbiety i Wiesława Drzewińskich zostało umorzone, ale w listopadzie Andrzej J. zgłosił się do prokuratury z nowymi informacjami. Z jego zeznań wynikało, że Piotr B. próbował kupić nielegalnie broń palną oraz wynająć płatnych morderców.

W 2006 roku Piotr B. miał zaproponować Andrzejowi J. pieniądze w zamian za zamordowanie Elżbiety i Wiesława Drzewińskich. Pięć lat później B. złożył przyjacielowi podobną propozycję, ale tym razem umrzeć mieli Wiktor i Piotr, spadkobiercy willi Chimera. Andrzej J. odmówił i postanowił nawiązać współpracę z prokuraturą, aby udaremnić Piotrowi B. realizację morderczego planu.

Prokuratura i CBŚ postanowili zdobyć dowody obarczające Piotra B. podstępem. Umówili na spotkanie z sublokatorem dwóch litewskich policjantów, którzy mieli podawać się za płatnych zabójców. Spotkanie zarejestrowały ukryte kamery. Prowokacja zakończyła się sukcesem.

Sędzia: "zamiar morderstwa pada wprost z ust oskarżonego"

Rozpoczął się proces w sprawie Piotra B., przeciwko któremu zeznawali między innymi litewscy policjanci i Andrzej J. W toku rozprawy poruszono także sprawę morderstwa Krawczyków oraz śmierci babki Piotra B., do której - zdaniem krewnych oskarżonego - mężczyzna się przyczynił.

Czuł się na tej posesji jak właściciel. Rodzinę Drzewińskich traktował jak intruzów

- opisywała podczas procesu sędzia Anna Wierciszewska-Chojnowska.

Wśród dowodów w sprawie znalazły się nagrania należące do Piotra B., które ujawniły, że oskarżony nieustannie obserwował Wiesława i Elżbietę Drzewińskich. Płytę CD z plikami wideo Piotr B. podpisał jako "wrzód".

Oskarżony wynajął trzech adwokatów, którzy podważali wiarygodność zeznań Andrzeja J. Zaznaczyli, że świadek złożył zeznania w prokuraturze dopiero, gdy wyznaczono nagrodę za pomoc w rozwiązaniu zagadki zaginięcia Drzewińskich.

J. to szara eminencja, która wszystkich zna, wszystko wie, a tak naprawdę nie wiadomo, czym się zajmuje

- oceniał Piotr B.

Sąd wydał wyrok skazujący Piotra B. na karę 15 lat więzienia za podżeganie do zabójstwa Wiesława, Elżbiety, Wiktora i Piotra Drzewińskich, sprzedania mu broni palnej oraz za nielegalne posiadanie amunicji. Dodatkowo oskarżony miał zapłacić każdemu z synów po 80 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Zdaniem śledczych orzeczenie sądu trudno było uznać za sukces, skoro nigdy nie zdołano ustalić, co stało się z małżeństwem Drzewińskich.

Pożar willi Chimera. Wypadek czy kolejna tajemnica?

Wiosną 2020 roku w willi Chimera przy ulicy Dębowej wybuchł pożar. Wówczas w budynku nikt już nie mieszkał.

Prawdopodobną przyczyną pożaru mogło być podpalenie. To budynek wolnostojący, murowany, niezamieszkały, więc trudno szukać innych przyczyn. Czy jednak tak rzeczywiście było, mogłoby ustalić jedynie dochodzenie pożarowe

- relacjonował w rozmowie z TVN24 Krzysztof Tryniszewski z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Grodzisku Mazowieckim.

Do dochodzenia jednak nie doszło. Właściciele nieruchomości zaginęli lata temu. Komu mogłoby zależeć na likwidacji willi Chimera? Jakie sekrety mogła jeszcze skrywać?

Willa jest własnością prywatną, ale nie ma osób pokrzywdzonych, które zgłosiłyby podpalenie. Policja nie będzie więc prowadzić w tej sprawie czynności dochodzeniowo-śledczych. W rękach prywatnych, czyli tych osób zaginionych

- oświadczyła Katarzyna Zych, oficerka prasowa grodziskiej policji.

Z tajemniczej willi Chimera przy ulicy Dębowej w Milanówku zostały jedynie osmolony pustostan i bolesne wspomnienia. Piotr B. zakończy odbywanie wyroku w 2026 roku, będzie miał wówczas 75 lat. Czas pokaże, czy jedna z największych zagadek Milanówka zakończyła się na dobre.

Więcej o: