18+
Uwaga!

Ta strona zawiera treści przeznaczone wyłącznie dla osób dorosłych

Mam co najmniej 18 lat. Chcę wejść
Nie mam jeszcze 18 lat. Wychodzę

Powiedział, że zabił 10-letnią Kristinę i... poprosił o hamburgera. Myślał, że przechytrzy policję

Tą sprawą żyła cała Polska. Po tym, jak znaleziono ciało 10-letniej Kristiny z Mrowin i przeprowadzono wyniki sekcji zwłok, prokuratura ogłosiła, że dziewczynka mogła paść ofiarą pedofila. Szybko okazało się, że sprawca zbezcześcił zwłoki dziecka, żeby zmylić śledczych. Przestępca myślał, że zadbał o każdy szczegół i skutecznie odsunął od siebie podejrzenia, ale się przeliczył. Gdy policjanci wieźli go do aresztu, osadzeni krzyczeli: "Wieszaj się!", "Będziesz zdychał". Nagranie wrzasków, które można było usłyszeć tego dnia w Świdnicy, wciąż można znaleźć w sieci.

Był czwartek, 13 czerwca 2019 roku. Blondwłosa Kristina D. wyszła ze szkoły w Mrowinach około godziny 12.30. Tego dnia miała iść na zajęcia ze śpiewu w Żarowie, ale nigdy na nie nie dotarła. Koleżanka 10-latki poinformowała o tym mamę Kristiny, a ta zgłosiła na policji zaginięcie córki.

Zobacz wideo Morwiny. W śledztwie były naciski? Ekspert komentuje

W poszukiwania dziewczynki zaangażowali się nie tylko mundurowi, ale także jej sąsiedzi oraz koledzy i koleżanki ze szkoły. Przeczesali pobliskie lasy i pola, ale bezskutecznie. Kilka godzin później policjanci poinformowali szukających, że mogą przerwać akcję. 

Około 18 powiedzieli dzieciom, że Kristina się znalazła. Nikt nie wiedział, że tak tragicznie. Dzieciom nikt tego nie powiedział

– w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" powiedziała mama dziewczynki, która chodziła do klasy z zaginioną.

Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Wypuścili psa z samochodu, żeby sobie pobiegał. Zwierzę wróciło z podkulonym ogonem  

Ciało Kristiny znalazły przypadkowe osoby. Portal Onet.pl opisywał, że pani Bogumiła i jej mąż Robert wracali z cmentarza. Zatrzymali się przy lesie w Pożarzysku, by wypuścić psa, z którym podróżowali. Chcieli, żeby ich pupil chwilę pobiegał, zanim wrócą do domu. Zwierzak szybko jednak wrócił, jakby czegoś się przestraszył. Pani Bogumiła zapięła mu smycz i ruszyła w kierunku drzew. 

Kobieta zobaczyła, że przy ścieżce lata dużo much. Gdy podeszła bliżej, zobaczyła zakrwawione ciało dziewczynki. Dziecko miało nogi rozchylone na boki. Zawołała męża, a gdy ten podszedł bliżej, powiedział: "Dzwoń na policję".

Próbowali dokonać samosądu. Gdy rzucali koktajlami Mołotowa, w kościele modlono się o Kristinę

 Informacja o śmierci Kristiny szybko obiegła całą wieś. Sprawą zainteresowały się też media. Dzień po tym, jak doszło do zbrodni, przeprowadzono sekcję zwłok dziewczynki. Badanie trwało 12 godzin.

Znamy już przyczynę zgonu. Mogę powiedzieć, że były to rany kłute klatki piersiowej oraz szyi. Jednocześnie ujawniono ślady, które wskazują, że zbrodnia miała charakter seksualny

- mówił Marek Rusin, prokurator rejonowy ze Świdnicy, którego słowa cytowała "Gazeta Wyborcza".

Śledczy zaczęli szukać sprawcy, przyjmując, że Kristinę mógł zamordować pedofil. Sprawdzili m.in., czy w ostatnim czasie z któregoś z zakładów karnych wyszedł człowiek skazany za przestępstwa seksualne. 15 czerwca policjanci zatrzymali dwóch mieszkańców Mrowiny. Mężczyźni zostali wypuszczeni dość szybko, ale mieszkańcy wsi już wiedzieli swoje. Doszło do próby samosądu. 

Portal NaTemat.pl informuje, że ktoś napisał w internecie, że rodzinę zatrzymanych mężczyzn trzeba spalić. W kierunku ich domu poleciały koktajle Mołotowa. Straż zareagowała jednak na tyle szybko, że nie doszło do tragedii. W chwili, gdy sąsiedzi Kristiny próbowali dokonać samosądu, w miejscowym kościele odbywała się msza w intencji zamordowanej dziewczynki.

Myślał, że Jakub A. żartuje. Gdy zobaczył wiadomości, zadzwonił na policję

Sprawą zabójstwa 10-latki zaczęła żyć cała Polska. Minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro zwołał konferencję prasową, na której zapewniał, że zatrzymanie mordercy to kwestia czasu. Policjanci apelowali, aby każdy, kto wie cokolwiek, co mogłoby pchnąć śledztwo do przodu, podzielili się tą wiedzą. Tak też się stało.

Na policję zadzwonił człowiek, który przekazał funkcjonariuszom, że w maju skontaktował się z nim jego kolega, Jakub A., który zaproponował mu 10 tys. zł za zabójstwo. Mężczyzna odmówił, potraktował tę wiadomość jak żart. Gdy usłyszał w mediach, co stało się z Kristiną, zdał sobie jednak sprawę, że Jakub A. mówił poważnie.

16 czerwca policjanci zatrzymali Jakuba A. w jego domu we Wrocławiu. 22-latek był zaskoczony, ale nie stawiał oporu. Media obiegło nagranie, na którym widać, że w chwili zatrzymania A. miał na sobie jedynie koszulkę i bokserki. Policjanci zakuli go w kajdanki i zaciągnęli do radiowozu.

 

Myślał, że opracował plan zbrodni doskonałej. Do sieci wyciekło zdjęcie

Podczas przesłuchania Jakub A. zaprzeczał temu, że skrzywdził Kristinę. Twierdził, że w dniu zabójstwa nie było go w Mrowinach. Dowodem potwierdzającym jego słowa miał być jego telefon, który tego dnia logował się z Wrocławia.

Gdy policjanci zaczęli zadawać 22-latkowi coraz bardziej szczegółowe pytania, ten pękł. Przyznał się do zabicia 10-latki i… poprosił o hamburgera. Gdy zjadł, opowiedział o tym, co zrobił. Wziął też udział w wizji lokalnej, podczas której mówił o szczegółach, które mógł znać jedynie sprawca.

Okazało się, że Jakub A. wszystko skrupulatnie zaplanował. Gdy jego znajomy odmówił przyjęcia 10 tys. zł za zabójstwo, postanowił, że upora się z Kristiną samodzielnie. Szukał w internecie treści dotyczących przestępstw popełnianych przez pedofili, bo chciał upozorować zabójstwo na tle seksualnym, aby zmylić policjantów. Pod szkołę 10-latki przyjechał samochodem z wypożyczalni. Miał na sobie ubrania, które kupił specjalnie na tę okazję, włożył też za duże buty, żeby na miejscu zbrodni nie było śladów w jego rozmiarze. Po tym, jak zabił dziewczynkę, znieważył jej zwłoki, aby wyglądało na to, że ktoś ją zgwałcił. Pozbył się też noża oraz odzieży, a samochód starannie wyczyścił i oddał do wypożyczalni. Myślał, że znalazł sposób na zbrodnię doskonałą, a wpadł zaledwie cztery dni po tym, jak dokonał brutalnego zabójstwa. 

Gdy Jakub A. był przesłuchiwany, do sieci wyciekło jego zdjęcie. "Niech każdy go zobaczy" - głosił tytuł. Kiedy policja przewoziła A. do aresztu w Świdnicy, w mieście dało się słyszeć wrzask przebywających tam mężczyzn. "Wieszaj się!", "Będziesz zdychał" - krzyczeli.

 

Skoro zabójstwo Kristiny nie było związane z motywem seksualnym, to dlaczego Jakub A. ją zabił? W trakcie śledztwa okazało się, że ofiara i zabójca byli spokrewnieni. Matka Kristiny była kuzynką matki Jakuba, ale mimo to 22-latek się w niej zakochał. Często bywał w jej domu, pomagał w obowiązkach domowych, odbierał dzieci ze szkoły, ale Kristina go nie lubiła. Miała prosić mamę, by Jakub A. nie zostawał u nich w domu. Młody mężczyzna zdawał sobie sprawę z tego, że dziewczynka nie darzy go sympatią. Uznał, że dziecko stoi na drodze do jego szczęścia, dlatego postanowił się go pozbyć.

Eksperci zbadali stan zdrowia Jakuba A. 22-latek miał niepokojące fantazje

Biegli powołani w czasie procesu wydali opinię, z której wynikało, że Jakub A. ma zaburzenia osobowości o dużym nasileniu wrogości i nienawiści wobec otoczenia, a także cechy sadystyczne oraz fantazje o dokonywaniu zabójstw, ale w chwili dokonywania czynu był poczytalny.

Jakub A. został oskarżony o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, podżegnanie do zabójstwa oraz zbezczeszczenie zwłok. Proces od początku toczył się z wyłączeniem jawności, niejawne było także uzasadnienie wyroku. Sąd podjął taką decyzję ze względu na dobro rodziny 10-letniej Kristiny, w tym jej brata i siostry. 

11 października 2022 r. zapadł wyrok. Sąd Okręgowy w Świdnicy skazał Jakuba A. na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Orzekł także, że mężczyzna ma zapłacić po 100 tys. zł matce i ojcu Kristiny i zapłacić 97 tys. zł wszystkich kosztów postępowania przygotowawczego i kosztów sądowych. Oprócz tego zastrzegł, że o wcześniejsze zwolnienie Jakub A. będzie mógł się ubiegać dopiero po 30 latach spędzonych za kratami.

Po wyroku pojawiły się "wątpliwości". "Nie widzimy innej możliwości"

Do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu wpłynęły trzy apelacje. Złożyli je prokurator, prawnik matki Kristiny, która w procesie była oskarżycielką posiłkową oraz obrońca oskarżonego.

Oskarżony i jego obrona wnioskowali o umorzenie sprawy. Wskazywali, że Jakub A. ma problemy zdrowotne. 

Oskarżony był poddawany terapii w areszcie śledczym i lekarze rozpoznali u niego, stanowczo i kategorycznie, chorobę psychiczną w postaci schizofrenii paranoidalnej. W świetle tych wątpliwości nie widzimy innej możliwości niż powołanie zespołu innych biegłych o równie znaczącym autorytecie, którzy ponownie zbadają stan zdrowia oskarżonego, to czy cierpi na choroby psychiczne oraz, czy miały one wpływ na jego poczytalność w chwili popełnienia czynu

- informował sędzia Andrzej Kot, którego wypowiedź przytaczał "Fakt".

Prokuratura, która również złożyła apelację, zażądała, by zwolnienie warunkowe mogło nastąpić najwcześniej po 40, a nie po 30 latach. Matka Kristiny i jej prawnik nie zgodzili się z kolei z kwotą nawiązki zasądzoną przez sąd. Podobnie jak prokuratura, wskazali, że ewentualne zwolnienie warunkowe powinno nastąpić później niż po 30 latach więzienia. Proces drugiej instancji rozpoczął się 14 kwietnia 2023 roku, więc na ostateczny wyrok w tej sprawie trzeba będzie jeszcze poczekać. 

Matka Kristiny napisała wzruszający list. "Uratowałaś mi życie. Dziękuję"

Kristina D. została zamordowana cztery dni przed swoimi urodzinami. Szykowała się do tej uroczystości, zaprosiła koleżanki. Zamiast imprezy urodzinowej był jednak pogrzeb. Podczas ceremonii, która odbyła się 22 czerwca 2019 roku, odczytano list, który napisała mama dziewczynki.

Kochana córeczko. Myślałam, że będę to mogła ci powiedzieć osobiście, jednak Twoje życie zakończyło się tak szybko. Od samego poczęcia byłaś dla mnie darem, błogosławieństwem, cudem, nadzieją, skarbem, wyzwaniem. Sprawdzianem wiary i wytrwania w modlitwie. Miesiąc po Twoim poczęciu okazało się, że prawdopodobnie nigdy się nie urodzisz, a i moje życie również może się zakończyć. Diagnoza była okrutna: nowotwór jajnika. Od tej chwili żyłam strachem, że cię utracę. Gdyby nie ciąża i pierwsze USG, nigdy nie dowiedziałabym się o chorobie. Uratowałaś mi życie. Dziękuję. (...) W siódmym miesiącu ciąży zaczęłam pisać dla Ciebie pamiętnik, który planowałam ci podarować na 18 urodziny. Nie doczekałaś tego momentu

- pisała matka w liście, którego treść przytacza dziennik.pl.

Więcej o: