Londyńscy policjanci starają się jak mogą, żeby za pomocą kamer i ludzi w terenie wyłapywać rabusiów i opanować zamieszki. Z pomocą przychodzą im obywatele, którzy mają dość bycia okradanym i strachu o własne bezpieczeństwo. Z pomocą przyszła również głupota rabusiów.
Dzięki Facebookowi aresztowano dwie osoby, które na swoich profilach podżegały do zamieszek, organizowały ''ustawki'' oraz koordynowały kradzieże. Znacznie ułatwiło to komunikację rabusiom, ale i dostarczyło policji niezbędny materiał dowodowy.
Jeśli zapraszasz znajomych na Facebooku na rabunek, to wiedz, że możesz spodziewać się nieproszonych gości - policji.
Formy zaczepek bywają różne, od kuksańców po niewybredne komentarze pod naszym adresem. Jedną sa bardziej, inne mniej niewinne. I choć ''zaczepkę facebookową'' zaliczymy raczej do tych niegroźnych, to i tak musimy uważać, czy aby nie narusza czyjejś nietykalności cielesnej.
Shannon Jackson złamała warunki sądowego zakazu zbliżania się właśnie ''zaczepiając'' pewną kobietę na Facebooku. Sąd powiedział wyraźnie: ''wszelki kontakt telefoniczny, sms-owy czy przy użyciu komunikatorów z powodem jest surowo zabroniony''. Pogwałcenie tego rozporządzenia może Shannon sporo kosztować, bo w Tennessee, skąd pochodzi, grozi za nie maksimum rok pozbawienia wolności i grzywna do 2500 dolarów.
We Włoszech nawet mafiozi znają się na gotowaniu. Ale bigos, którego narobił sobie pracujący dla mafii ''Scarface'' (człowiek z blizną) raczej ciężko mu będzie przełknąć.
Do niedawna Pasquale Manfredi, płatny zabójca, był członkiem Ndranghetty i jednym ze stu najbardziej poszukiwanych ludzi w kraju. Choć w jego zawodzie ostrożność to podstawa, on nie stronił od spektakularnych i mało dyskretnych metod pozbywania się konkurencji. Do brudnej roboty używał na przykład: przenośnej wyrzutni rakiet. Ale nie to go zgubiło, tylko Facebook.
Kiedy policja przeszukiwała jego kryjówkę on czatował na Facebooku z dachu budynku. To pozwoliło go zlokalizować i złapać. Jak się później okazało przez Facebooka dostawał też instrukcje od swoich przełożonych. A wśród jego znajomych na portalu społecznościowym aż roi się od podejrzanych typów, którzy dzięki ''nieostrożności'' Scarface'a mogą trafić za kratki.
No cóż, mówi się, że budki telefoniczne to przeżytek, ale nie da się zaprzeczyć, że dla niektórych był z nich pożytek.
Kiedy byliśmy mali w przyszłości chcieliśmy być strażakami, kowbojami, księżniczkami albo dinozaurem, ale mało kto nimi zostawał. Dzisiaj mamy Facebooka i posiadanie dowolnego wirtualnego alter ego to żaden problem. Problemy mogą się pojawić wtedy, kiedy ''pożyczymy'' sobie czyjąś tożsamość i namieszamy w jego imieniu.
W Maroku 26-letni Fouad Mourtada został aresztowany za podszywanie się pod brata króla Mohammeda VI - księcia Moulaya Rachida (na zdjęciu). To przewinienie określone jako ''czyn złowieszczy''. Nie wiadomo jaki charakter miała naprawdę jego aktywność na fałszywym profilu, ale rząd Maroka wcale tego nie ''zalajkował''. Jak na ironię, chłopak musiał się rozstać ze swoim alter ego w Casablance, gdzie go aresztowano. Skojarzenia z pewnym kultowym pożegnaniem nasuwają się same:
Vanessa Starr Palm z Illinois i Alexander Daniel Rust z Indiany zamieścili na swoich profilach zdjęcia z grillowania na Bahamach. I nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby nie fakt, że na rożen trafił zagrożony gatunek iguany. Ten jeden fakt zmienił fotografie z niewinnego biesiadowania w akt zuchwałego okrucieństwa wobec zwierząt.
Zdjęcia wpadły w ręce policji i parę aresztowano. Wolność kosztowała ich w sumie 1000 dolarów. Ale to nie koniec kłopotów, ponieważ ze względu na układ pomiędzy wyspami Bahama i Stanami Zjednoczonymi ich wykroczenie kwalifikuje się również jako pogwałcenie amerykańskiego prawa federalnego. Zatem czekają ich kolejne zarzuty.
No cóż, widocznie iguana nie była jedynym gadem w tej historii...
Dobry kawał nigdy nie może pozostać do końca anonimowy, ponieważ kawalarza omija cały splendor. Po prostu trzeba wiedzieć, komu można powierzyć swój sekret i nie zostawić po nim śladu. A to na Facebooku może być trudne.
Pewien chłopiec z Portsmouth postanowił zatkać wszystkie umywalki w miejskiej bibliotece, odkręcić w nich kran i zalać cały budynek. Wszystkim pochwalił się na wallu swojego kolegi, ale dowód winy trafił również w ręce policji. Szkody wywołane tym bezmyślnym ''psikusem'' oszacowano na 247 tysięcy dolarów, a chłopca aresztowano.
Żartowniś na początku szedł w zaparte i nie przyznawał się do winy. Aż do momentu kiedy prokurator przytoczył jego komentarz z Facebooka i pokazał nagrania z kamer w budynku z nim w roli głównej. Wtedy zalał się łzami i przyznał do wszystkiego. Podejrzewamy, że to doświadczenie nauczyło go więcej, niż mógłby przeczytać w bibliotece.