Park wodny Disneya River Country na Florydzie zamknięto w 2001 roku. Od tego momentu niszczeje. Fotograf pracujący pod pseudonimem Seph Lawless odwiedził go i pokazał, jak wygląda to miejsce 15 lat później.
Tej serii zdjęć Lawless nadał tytuł ''Dismaland''. Aż ciężko uwierzyć, że w tym przedziwnym i (dosłownie) zapuszczonym miejscu tętniło kiedyś życie.
Wszystkie zdjęcia publikujemy dzięki uprzejmości pana Sepha Lawlessa.
Park wodny Disneya River Country otwarto w 1976 roku w Orlando na Florydzie. Było to pierwsze tego typu miejsce w Stanach, które szybko pokochała cała Ameryka. Opisywano go jako przestrzeń do spełniania dziecięcych marzeń. Oprócz atrakcji dla najmłodszych gwarantował też rozrywkę dla rodziców.
Przez ponad 25 lat park był miejscem ucieczki przed wakacyjnymi upałami na Florydzie. Korzystali z niego ludzie w różnym wieku i z różnych stron świata - podaje blog DisneyParks.
W czasach świetności parku było w nim mnóstwo atrakcji. Jednymi z najciekawszych były dwie zjeżdżalnie mierzące 79 i 49 metrów. Prócz tego wybudowano most z beczek, fontanny, specjalne miejsca dla najmłodszych, baseny mniejsze i większe, zjeżdżalnie... Od początku widać było, że ten park jest oczkiem w głowie firmy - naprawdę zadbano o każdy szczegół. A jednak coś poszło nie tak...
Park zamknięto w 2001 roku. Jednak dopiero 14 lat później Walt Disney Company ogłosiło oficjalnie, że nie zostanie już nigdy więcej otwarty. W tym czasie zamknięto też wiele innych placówek należących do spółki Walta Disneya. Bill Warren - rzecznik firmy - ogłosił, że powodem zamknięcia była niewystarczająca liczba gości - czytamy na Wikipedii. To była jednak wersja oficjalna. Nieoficjalnie mówiło się o nieszczęśliwym wypadku.
W 1980 roku 11-latek zmarł na rzadką chorobę, którą wywołał pierwotniak z jednego z jezior w parku - czytamy na portalu Yesterland. Rzecznicy Disneya w swoich komentarzach po śmierci chłopca stwierdzili, że nie ma żadnego dowodu na to, że winę za to zdarzenie ponosi ich firma. Twierdzili, że ''to mogło się zdarzyć w każdym miejscu o podobnym klimacie'' - i częściowo można nawet przyznać im rację.
Ameba, która zaatakowała dziecko, rzeczywiście lubi ciepłe rejony, a Floryda jest jednym z jej ulubionych. Jednak właścicielom parku zarzuca się, że nie zamknęli terenu nawet na jeden dzień, żeby sprawdzić czystość wody w basenach.
Seph Lawless odnalazł dawnych pracowników parku i wypytał ich o to zajście. Według nich, to właśnie ta tragedia była jedną z głównych przyczyn zamknięcia parku - prócz wersji oficjalnej, mówiącej o spadającym zainteresowaniu odwiedzających.
Byli pracownicy powiedzieli mu również, że w pewnym momencie funkcjonowania River Country woda w stawach była tak brudna, że nie można było jeść złowionych w niej ryb. Dopiero w latach 90. zakazano kąpieli w wodzie poza sztucznymi basenami. Pojawiły się też oznaczenia, że ''plaża służy wyłącznie do kąpieli SŁONECZNEJ''.
Czy jednak tragedia z lat 80. mogła mieć wpływ na to, że zamknięto park po 20 latach? Zabójcza ameba nigdy więcej nikogo nie zaatakowała i choć park uważany był powszechnie za niezbyt czysty, to jednak było tam bezpiecznie. Przyszedł jednak rok 2001, który zmienił wszystko.
Po udanym, gorącym sezonie w lecie 2001 roku, park zamknięto na okres zimowy tak, jak robiono to każdego roku. Jednak po atakach terrorystycznych z września Disney musiał zwiększyć bezpieczeństwo gości we wszystkich swoich parkach. Wzrost kosztów utrzymania przyspieszył decyzję o zamknięciu River Country na dobre. Dodatkowo ludzie zaczęli obawiać się zatłoczonych miejsc, a parki rozrywki były wysoko na liście potencjalnych celów terrorystów.
Dlaczego park nie został nigdy rozebrany? Prawdopodobnie w pierwszych latach po 2001 roku zarząd firmy miał jeszcze nadzieję, że negatywny trend się odwróci. Tak się jednak nie stało. Na fotografiach Sepha Lawlessa widać, jak bardzo zarosło to miejsce. Wszystko opanował mech, bluszcz i chwasty. W basenach stoi gnijąca woda, atrakcje rozpadają się.
Fotograf opublikował całą serię zdjęć z parku na portalach społecznościowych z nadzieją, że Disney zajmie się w jakiś sposób tym opuszczonym terenem. Posprząta go, oczyści baseny, usunie zalegające śmieci. Fotograf podkreśla, że park można przekształcić w rezerwat przyrody - podaje Business Insider.
Lawless uważa, że nie powinno być z tym żadnego problemu. ''Tak bogata firma jak Disney mogłaby wyłożyć pieniądze na to, żeby chociaż posprzątać park'' - twierdzi.
''Podczas robienia zdjęć w tym opuszczonym miejscu towarzyszyło mi surrealistyczne uczucie. Chciałem przedstawić te obrazy jako coś fantastycznego - jakby były nie z tego świata. To było absolutnie piękne''- powiedział Lawless portalowi Business Insider.
Fotograf na swoim Twitterze pisze, że wytwórnia Disneya jest na niego wściekła za publikację tych zdjęć. Artysta zastanawia się również, dlaczego przedstawiciele Disneya denerwują się za każdym razem, gdy ktoś jest zbyt blisko wysypy. Lawless podejrzewa, że Disney coś ukrywa.
Czy rzeczywiście tak jest, że korporacja skrywa jakieś tajemnice? Ciężko to stwierdzić. Disney's River Country już przed 2001 rokiem było tylko jednym z wielu wodnych parków rozrywki w USA - i to też nawet nie jednym z najlepszych czy najnowocześniejszych. Po 2001 roku przestało się opłacać prowadzenie go. Na Florydzie funkcjonuje jeszcze kilka podobnych miejsc, w tym przynajmniej dwa należące do Disneya. River Country było zbyt stare na doprowadzenie go do standardów XXI wieku. Najpewniej zatem za decyzją o zamknięciu parku stały względy czysto ekonomiczne, a nie teorie spiskowe.
Pierwszy amerykański park wodny Disney's River Country wciąż zachwyca. Wystarczyło tylko 15 lat, żeby natura przejęła to miejsce.
Seph Lawless uwielbia opuszczone miejsca i ich historie. Jeśli wam również spodobały się jego fotografie, koniecznie zajrzyjcie na jego stronę internetową.
Wyprawa fotografa do parku wodnego to tylko jeden z jego projektów. Jeśli ciekawi jesteście, gdzie uda się następnym razem, zajrzyjcie na jego stronę na Facebooku.
Jak wygląda park rozrywki, który we władanie przejęła natura? Rewelacja!
Wystarczyło tylko 15 lat, żeby to miejsce zmieniło się nie do poznania.