Fotograf Adam Baidawi pojechał w kwietniu 2016 roku do Korei Północnej przebiec maraton. Liczył na to, że w ten sposób zobaczy, jak wygląda codzienność mieszkańców tego kraju. Spędził więc tydzień w najbardziej zamkniętym państwie na świecie i próbował zobaczyć, co kryje się za fasadą dla turystów. Robił w tym czasie zdjęcia, które załączył do swojego reportażu dla GQ Australia. Prace Adama można oglądać też na jego koncie na Instagramie. Za uprzejmą zgodą autora prezentujemy jego fotografie z Korei Północnej.
To nazywa się poświęcenie - fotograf przebiegł maraton, bo liczył na to, że w ten sposób będzie mógł zobaczyć codzienne życie mieszkańców tego kraju. A właśnie to najbardziej go interesowało. Bo co innego znajduje się w oficjalnych przekazach, a co innego wynika z opowieści ludzi, którzy odwiedzili Koreę osobiście.
Chciał więc to wszystko zobaczyć na własne oczy. To zadanie nie należało do najłatwiejszych - przebieg każdej wizyty jest przecież ściśle kontrolowany. Zacznijmy od tego, że każda grupa turystów dostaje na miejscu swojego przewodnika, który dokładnie pilnuje, żeby zobaczyli tylko to, co zobaczyć pozwala władza.
Adam Baidawi poleciał na miejsce samolotem. Kiedy tylko wsiadł na pokład, nad siedzenia pasażerów zjechały ekrany i wyświetlił się propagandowy film. A to było dopiero preludium do tego, co na niego czekało. Sam zresztą po powrocie zrobił film, w którym pokazuje, co mu zaserwowano na miejscu:
Fotografa zaskoczyło pierwsze wrażenie, jakie wywarł na nim Pjongjang. Miasto wygląda na czyste i bardzo nowoczesne. Ulice są wysprzątane, a chodzą po nich eleganccy ludzie. Stoi tam też dużo nowych wieżowców. Jest metro, są autobusy i tramwaje.
Tymczasem Adam sam mówi, jak dużo czytał o tym, że mieszkańcy Korei Północnej często cierpią z niedożywienia i biedy, że sam kraj ma poważne problemy ekonomiczne. Pojechał na miejsce z tymi informacjami z tyłu głowy, a zastał na miejscu coś zupełnie odwrotnego. Zobaczył właśnie to, co miał zobaczyć.
Nie mógł swobodnie wyjść z hotelu pozwiedzać czy pobiegać. To zresztą nie należałoby do najłatwiejszych zadań, bo hotel, w którym mieszkał - Yanggakdo - i tak mieścił się na odizolowanej od miasta wyspie. Podkreśla, że nie mógł pozbyć się wrażenia, że jest cały czas obserwowany. Sam też cały czas wszystko obserwował, a naprawdę miał na co patrzeć.
By opisać Pjongjang, Adam użył bardzo ciekawej metafory - jego zdaniem stolica Korei Północnej wygląda jak nieskazitelny i pozbawiony radości Disneyland. Reporter spędził na miejscu tydzień i ani przez chwilę nie mógł zostać sam. Cały czas towarzyszyli mu przewodnicy - pani Kim i pan Lee.
Maraton, w którym Adam wziął udział, jest jedną z największych atrakcji turystycznych kraju - w dodatku dostępną dla obcokrajowców zaledwie od kilku lat. Przez ten czas wszystko jest podporządkowane właśnie temu wydarzeniu. Z tej okazji przygotowywany jest prawdziwy festiwal dla uczestników. Jego elementy można było dostrzec w prawie każdym miejscu, w które się udał.
W 2016 roku na bieg przyjechały setki zawodników z całego świata. Bieg zaczęli na wielkim stadionie May Day, który ponoć może pomieścić najwięcej ludzi na świecie - oficjalne dane mówią o 150 tysiącach osób. Według szacunków fotografa, tego dnia na trybunach było obecnych około 40 tysięcy ludzi. Adam wybiegł z niego, żeby pokonać 10 km z trasy po ulicach miasta.
Na ulicach zobaczył też zbiorowy taniec mieszkańców miasta w odświętnych strojach z okazji urodzin Kim Il-Sunga.
Innego dnia zresztą Adam widział, jak do niego ćwiczą, ale wtedy jeszcze nie wiedział o co chodzi. Z okna zauważył, jak setki ludzi stoi na placu w idealne prostych liniach. Jak się okazuje, musieli to robić codziennie przez godzinę po pracy. Na próbach jednak nie uśmiechali się jeszcze tak, jak w dniu święta.
Każdy krok, który Adam zrobił w Pjongjangu był wcześniej przez kogoś zaplanowany. Całość doświadczenia była tak wyreżyserowana, że trudno było tego nie zauważyć.
Wizyta w najlepszej miejskiej szkole podstawowej też przebiegła według określonego scenariusza. Adam miał okazję zobaczyć tam pokaz gry na koreańskiej cytrze.
W innej szkole krążyli od sali do sali, a dzieci dalej przed nimi występowały - tańczyły, śpiewały, grały z przyklejonymi do twarzy uśmiechami. A z każdej ściany gości straszyły propagandowe obrazki, na które dzieciaki patrzą od najmłodszych lat swojego życia.
Oprócz tego grupa turystów, w której był Adam, musiała odwiedzić liczne muzea upamiętniające wielkiego wodza, identyczne sklepy z pamiątkami czy puste restauracje z mdłym jedzeniem.
Jego grupa musiała też złożyć kwiaty pod pomnikami Kim Dzong Ila i Kim Ir Sena.
Jak sam Adam przyznaje w filmie, który wyprodukował na potrzeby magazynu ''GQ Australia'', bardzo długo się zastanawiał, czy wyjazd do państwa, którym rządzi reżim, jest właściwą rzeczą. To był dla niego trudny wybór z etycznego punktu widzenia. Jego wątpliwości rozwiały słowa jednego ze znajomych, z którymi o tym rozmawiał - ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuje najbardziej wyizolowany kraj świata, to pogłębianie jego izolacji.
Adam zauważył, że jedynym doświadczeniem mieszkańców Korei Północnej, nie będącym rządową propagandą, są te krótkie chwile, kiedy zjawiają się zagraniczni turyści. Uśmiechają się do nich, robią sobie z nimi zdjęcia - obie strony są sobą równie zafascynowane.
Dla fotografa najbardziej elektryzujące były właśnie te chwile krótkich interakcji i momenty, kiedy choćby na ułamki sekund kurtyna opadała i można było zobaczyć kawałek zwykłego, niewyreżyserowanego życia. Wtedy też widział ludzi noszących ciężary na własnych plecach czy piorących w rzece ubrania. I wtedy też przewodnicy zaznaczali, żeby nie robić zdjęć, bo chcą pokazać tylko to, co w Korei jest piękne.
Stolica ma pokazywać wszystko, co najlepsze ma w sobie Korea. Dla przykładu - tylko 3 mln osób w Korei posiada telefony komórkowe. Dziwnym zbiegiem okoliczności, właśnie tyle wynosi populacja Pjongjangu. Tymczasem wielu ludzi w kraju nie ma nawet dostępu do ciepłej wody oraz jest zmuszona do wydłużonej pracy w fabrykach.
Z ludźmi, którzy mieszkali poza głównym miastem trudno było porozmawiać. Mimo że przewodnicy i ludzie napotkani w stolicy komunikowali się po angielsku, pozostali mieszkańcy już tego nie potrafili.
Mieszkańcy stolicy cieszą się aż 2(!) liniami metra. Turyści mogą się nimi przejechać pod opieką swoich przewodników. Nie mogą za to wysiąść na każdej stacji, lecz tylko tam, gdzie jest to dozwolone.
Firmy, które zajmują się organizowaniem wypraw do Korei Północnej, twierdzą, że podsłuchiwanie turystów to przesada - ostatecznie w dzisiejszych czasach wystarczy pooglądać zagraniczną telewizję, żeby wiedzieć, co mówi się o Korei Północnej na świecie. Mimo to w obecności ''opiekunów'' lepiej się powstrzymać z krytyką. Trzeba mieć też na uwadze, że zwykłe rozmowy może nie są podsłuchiwane, ale wszystkie listy czy telefony - najprawdopodobniej są pod kontrolą
Adam miał też okazję odwiedzić cmentarz.
Życie w stolicy upływa w ciszy i w pracowitym zaangażowaniu. Jest czysto i bezpiecznie (zgodnie z opowieściami opiekunów, w kraju nie ma więzień ani aresztów, bo nikt nie popełnia przestępstw). Turyści rzeczywiście są w Pyongyang bezpieczni, dopóki nie zrobią czegoś wbrew zasadom określonym przez ''opiekunów''.
Wszyscy turyści są zabierani w te same miejsca. Jednym z obowiązkowych punktów zwiedzania Pyongyang jest Pomnik Wodzów na Wzgórzu Mansu. Wszyscy muszą złożyć pod monumentami kwiaty (ba, trzeba za nie samemu też zapłacić), można również zrobić zdjęcia. Ale nie mogą to być fotografie, które w jakikolwiek sposób Wodzów znieważą. Figury muszą być widoczne w całości w kadrze - nie wolno ich ucinać.
Do Korei Północnej można się dostać na dwa sposoby - pociągiem z Chin lub samolotem linii Koryo (jako jedynej na świecie ocenionej na jedną gwiazdkę przez serwis SkyTrax, zbierający opinie na temat linii lotniczych i lotnisk). Jeśli jesteś Amerykaninem, nie masz wyboru - zostaje ci tylko samolot. A tak wygląda hala lotniska w stolicy kraju.
Niektóre stacje metra mogą imponować architektonicznym rozmachem i ilością zdobień.
Korea Północna to najbardziej zamknięty kraj na świecie. Turyści docierają tam bardzo rzadko i zawsze dostają swoich ''opiekunów'' podczas zwiedzania. Jesteś tam, ale widzisz tylko to, co pozwalają ci zobaczyć. Robisz zdjęcia tylko temu, co pozwolą ci sfotografować
Adam był tez obecny na poglądowej lekcji w koreańskiej szkole.
W stolicy Korei Północnej są dwie linie metra, autobusy, tramwaje i taksówki. Budynki są kolorowe, stoją posągi przywódców i wisi pełno propagandowych plakatów. Można też pójść na lodowisko, posłuchać symfonii czy odwiedzić muzeum. A to wszystko bardzo kontrastuje z resztą kraju, gdzie dominuje obezwładniająca bieda.
Nieliczni mieszkańcy cieszą się możliwością wyjazdu z kraju. Potrzebne jest do tego specjalne pozwolenie - jak zgadujecie, mało kto je dostaje.
W ostatnich latach zasady robienia zdjęć przez turystów w Korei Północnej zostały bardzo złagodzone. Formalnie obowiązują tylko ogólne reguły, jak zakaz fotografowania niedokończonych budynków, czy umundurowanych wojskowych. Ale w praktyce za ''turystyczną'' fotografię, nawet łamiącą zasady, turyście nie grozi nic, prócz skasowania samego zdjęcia - tak przynajmniej możemy przeczytać na blogu Emila Truszkowskiego ''Pozdro z KRLD'', który Koreę Północną zna jak własną kieszeń.
Momenty, kiedy fotograf mógł się zbliżyć do miejscowej ludności były rzadkie.
Dla turystów przyjeżdżających do Korei Północnej przygotowano pełny scenariusz zwiedzania. Gości z zagranicy pilnuje zawsze dwóch opiekunów, którzy dbają o to, żeby przyjezdni zobaczyli tylko to, co powinni - czyli wszystko, co ich zdaniem jest w kraju najpiękniejsze.
W Korei Północnej robi się zdjęcia tylko temu, co pozwolą ci sfotografować.
Adam Baidawi jest fotografem i reporterem australijskiego wydania magazynu ''GQ'', magazynu ''Rolling Stone'' i ''Esquire''. Jeśli ciekawi jesteście, jakie kraje jeszcze odwiedził, koniecznie zajrzyjcie na jego stronę internetową.
Zdjęcia Adama znajdziecie również na jego Instagramie.
Za uprzejmą zgodą fotografa prezentujemy jego zdjęcia z Korei Północnej.
Za uprzejmą zgodą fotografa prezentujemy jego zdjęcia z Korei Północnej.
Za uprzejmą zgodą fotografa prezentujemy jego zdjęcia z Korei Północnej.