Poseł Suski najpierw był na tropie carycy (Katarzyny), wczoraj znowu miał swoje pięć minut (a tak naprawdę to 8 godzin). Gęsto tłumaczyć się musiał syn Donalda Tuska, Michał Tusk. Trudne pytania zadawał poseł PiS, Marek Suski. Z trudem utrzymywała powagę przewodnicząca komisji, Małgorzata Wassermann.
Marek Suski zadawał pytania, ale w kilku momentach można było odnieść wrażenie, że chyba sam nie bardzo wie, czego one dotyczą. Syn Tuska był indagowany o tajemniczy rachunek, o którym wciąż nie wiemy nic więcej poza tym, że... podobno istnieje.
Ale swoją wpadkę zaliczył też sam przesłuchiwany. Chlapnął, że wraz z ojcem ''wiedzieli, że Amber Gold to lipa''. A tej lipy uczepili się od razu wszyscy. Cóż - trzeba było trzymać język za zębami, nie byłoby teraz problemów.
W PiS wszyscy wiedzą, czyja to jest tak naprawdę wina, to całe Amber Gold.
Skoro komisja ma problemy z ustaleniem prawdy, to może pomoże ktoś inny?
Młody Tusk musiał też tłumaczyć, dlaczego wciąż, jako dorosły mężczyzna, korzysta ze swojego pierwszego adresu e-mail, założonego na pseudonim ''Józef Bąk'' jeszcze w latach szczenięcych.
Roztargnienie posła Suskiego staje się symbolem prac komisji ds. Amber Gold. Już raz dał o sobie znać, kiedy dopytywał świadka o kobietę o pseudonimie ''Caryca''.
Wszyscy się wtedy zastanawiali (na czele z panem posłem), o jaką Carycę chodzi. Rzucone w żartach imię ''Katarzyny'' poseł podchwycił i dopytywał właśnie o nią i jej nazwisko.
Tej Carycy Katarzyny długo internet nie mógł posłowi zapomnieć - nie dziwimy się, wpadka była naprawdę kuriozalna i prześmieszna.
Mamy nadzieję, że doszło do przesłuchania ''Carycy''. Na pewno miała dużo za uszami!