Jest takie miejsce w Teksasie, które mimo że niebezpieczne, przyciąga spragnionych wrażeń turystów. A na tych jak magnes działa nie tylko adrenalina związana ze ''zwiedzaniem'' głębokiej, zdającej się nie mieć dna dziury w ziemi. Już samo nurkowanie w ''Studni Jakuba'' dostarcza bowiem niezapomnianych widoków.
Miejscowi i turyści upodobali sobie to miejsce jako kąpielisko. Wczasowicze zwykli wylegiwać się na okalających Studnię skałach i pluskać w płytkiej wodzie wokół niej. Ciekawi ekstremalnych wrażeń skaczą w otchłań Studni z zawieszonej nad nią skały i nurkują w jej głębinach.
Jednak czym właściwie jest ta niebezpieczna, ale piękna dziura w ziemi? Studnia Jakuba to wejście do ogromnej, podwodnej jaskini. Ma średnicę około 4 metrów i wygląda, jakby nie miała dna. Pionowy lej ciągnie się jednak jedynie przez 10 metrów. Na jego końcu znajdują się wejścia do licznych, sięgających nawet 40 metrów głębokości komór.
Swoje piękno Studnia Jakuba zawdzięcza dwóm czynnikom: powstała na terenach krasowych, a znajdująca się w niej woda pochodzi ze źródła. Dzięki temu lej jest niezwykle urokliwy, a woda krystalicznie czysta.
I choć wydaje się, że miejsce to jest przepiękną i niezwykle ciekawą atrakcją, jednocześnie pozostaje też bardzo niebezpieczne. Wystarczy wyobrazić sobie, że w grotach do których prowadzi studnia jest ciemno, bo najzwyczajniej nie dociera do nich światło. Jaskinie plączą się ze sobą, tworząc labirynt-pułapkę.
Mimo to nie brakuje śmiałków, którzy próbują badać te podwodne groty. Niestety, nie każdemu z nich udało się wrócić na powierzchnię.
Derweze to mała wioska w Turkmenistanie położona na pustyni Kara-kum. Chociaż zamieszkuje ją mniej niż 350 mieszkańców, to z pewnością jest to najpopularniejsze miejsce w tym rejonie. Dlaczego?
W 1971 roku grupa geologów ze Związku Radzieckiego szukała paliw kopalnych w okolicy Derweze. Wszystko zwiastowało, że wyprawa będzie udana - naukowcy natknęli się na miejsce, które uznali za bogate złoże ropy naftowej. Szybko przystąpili do odwiertów, jednak okazało się, że pośpiech nie był wskazany. Zamiast ropy znaleziono złoże metanu. Chociaż początkowo odkrycie również ucieszyło geologów, to ich radość nie miała trwać zbyt długo
Naukowcy rozstawili sprzęt i zaczęli badać złoże, jednak nie przewidzieli, że nie było tak zasobne, na jakie wyglądało. Pechowi geolodzy trafili na płytko położoną kieszeń gazową. Na skutek odwiertów ziemia zapadła się, tworząc głębokie na 20 metrów i szerokie na prawie 70 metrów zapadlisko. Chociaż podczas wypadku nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń, działania geologów spowodowały, że uwolniono spore ilości trującego gazu, co było szkodliwe nie tylko dla mieszkających w pobliżu, ale również dla atmosfery.
Naukowcy musieli działać szybko, bo metan ciągle się ulatniał. W końcu znaleźli rozwiązanie - postanowili, że... dziurę podpalą. Mieli nadzieję, że podłożenie ognia pozwoli opanować sytuację i w ciągu kilku dni wyczerpie nagromadzone zasoby gazu, a po ich pomyłce nie zostanie zbyt wiele śladów.
Jak się okazało znów nie mieli racji. Zapadlisko płonie po dziś dzień. Miejscowi z pobliskiej wioski (w języku turkmeńskim Derweze oznacza ''bramę'') nazwali to miejsce ''bramą do piekła''. Właśnie pod tą nazwą zapadlisko znane jest wśród turystów
Aby z Ameryki Północnej dostać się do Ameryki Południowej, stworzono specjalną autostradę. Własciwie nie jedną, a całą sieć dróg nazwanych Autostradą Panamerykańską. I choć łączą różne kraje i za ich pomocą przedostać się można na sąsiedni kontynent, w całym tym wielkim systemie jest jeden mały ubytek.
Istnieje bowiem miejsce, w którym drogi nagle się urywają. Wielka, dzika dżungla, w której nijak nie dało się wybudować autostrady, zmusza podróżujących do pokonania odcinka około 90 kilometrów droga morską. To Przesmyk Darien, miejsce uznane za jedno z najbardziej niebezpiecznych na ziemi.
Dżungla jest tak bagnista, że nie sposób wybudować w niej utwardzonej drogi. Poprzecinana jest ciekami wodnymi, a rosnące tam, trujące rośliny bywają realnym zagrożeniem dla ludzi. Ale to nie koniec. W dżungli aż roi się od dzikich, niebezpiecznych zwierząt, a cały teren uznawany jest za najbardziej malaryczny na świecie.
Mimo to, nie brakuje śmiałków, chcących zgłębić tajemnice tego miejsca. W dżungli znaleźć można liczne ślady bytności człowieka, zaczynając od porzuconych maszyn, po opuszczone kryjówki.
Ale to nadal nie wszystko. Ten niesławny, ale piękny, zielony teren, pozornie niedostępny dla ludzi, przyciąga tych, którzy najbardziej chcieliby się ukryć. I tak uchodzi za miejsce, w którym przebywają miedzy innymi przemytnicy narkotyków i kolumbijscy partyzanci. Przez dżunglę przebiega też podobno szlak narkotykowy.
I choć miejsce jest niebezpieczne, a jego zła sława raczej nie zachęca do dłuższego w nim przebywania, istnieją ludzie, którzy potrafili się tam osiedlić. Do dziś swoje wioski w dżungli mają członkowie plemion Kuna i Chocó.
''The Wall'' czyli po prostu ''Ściana'', to znajdujący się u wybrzeży Saint Croix nagły uskok. Nurkowie, którzy wybierają się w to miejsce by popływać w przejrzystej, ciepłej wodzie, w towarzystwie raf i rybek, narażeni są na pewne niebezpieczeńtwo. Nie kazdy bowiem zdaje sobie sprawę z tego, że ziemia w tym miejscu nagle opada, dno staje niewidoczne a woda czarna i zimna.
The Wall, St. Croix, U.S. Virgin Islands
Nagły spadek dna znajduje się około dwóch kilometrów od brzegu. Wysokość pionowej ściany wynosi od około 300 metrów, po aż około trzech kilometrów! Nagle z przepięknego, pokrytego koralowcem dna przenieść możemy się w mroczną, zimną otchłań.
Stosunkowo wąski, niepozorny strumyk przepływający przez hrabstwo Yorkshire to tak naprawdę niebezpieczna pułapka.
Choć potok wygląda bardzo niepozornie, a w niektórych miejscach jego brzegi niemal się stykają, uznawany jest niekiedy za najniebezpieczniejszą rzekę świata. Mówi się nawet, że nikt kto do niego wskoczy, nie ma szans wyjść z wody żywy. Dlaczego?
Wszystkiemu winne są ostre, śliskie i strome skały oraz gwałtowne prądy. Co ciekawe, nikt nie zna głębokości potoku. Nikomu bowiem jak dotąd nie udało jej się zmierzyć.
Niebezpieczne, a zarazem piękne miejsca znaleźć można nie tylko pod wodą i na płaskiej ziemi. Właściwie aż prosi się, by przenieść na chwilę w wysokie góry. Na przykład do Chin, w pasmo Huang Shan.
Najwyższy szczyt sięga tam zaledwie 1864 m.n.p.m. jednak nie znaczy to, że góry są bezpieczne. Słynące z osobliwych kształtów, uformowane przez lodowce, przyciągają co odważniejszych amatorów wspinaczek i wędrówek.
I choć dziś znaleźć tam można wiele udogodnień jak łańcuchy umieszczone wzdłuż ścian i barierki przy wąskich ścieżkach, nadal nie jest tam bezpiecznie. A pomyśleć, jak wyglądało to, zanim ktoś postanowił dostosować to miejsce do turystycznych eskapad!