Mur Berliński przez blisko 29 lat był symbolem podziału Europy, a jego wyburzenie stało się symbolem wolności. Kiedy pod koniec lat 80. padała żelazna kurtyna, również w Niemczech doszło do wyzwolenia.
Mur runął w nocy z czwartku 9 listopada na piątek 10 listopada 1989. Kiedy się to stało, miał dokładnie 10 316 dni. Dziś od tej daty mija dni... 10 316.
O tej nietypowej rocznicy napisał dziś niemiecki dziennik Berliner Zeitung. Dotarł do niego Bartosz Zbroja - były rzecznik Ministerstwa Sportu i Turystyki w rządzie PiS - który informacją podzielił się na swoim Twitterze.
Jedynka Berliner Zeitung. Gdyby ktoś nie wiedział to mur berliński stał przez 10316 dni i dziś mija 10316 dni od kiedy już go nie ma ?????? pic.twitter.com/fddWBeEdhi
- Bartosz Zbroja (@BartoszZbroja) 5 lutego 2018
Budowę Muru Berlińskiego rozpoczęto 13 sierpnia 1961, aby oddzielić Berlin Zachodni od Berlina Wschodniego.
Jego powstanie całkowicie zdezorganizowało życie w mieście - zamknięto część stacji metra, wstrzymano kursowanie pociągów, a ludzie nie mogli swobodnie przemieszczać się między obiema stronami - mogli to robić tylko w wyznaczonych miejscach.
Wielu Niemców próbując przejść przez mur, traciło życie. Choć nieznane są dokładne statystyki, szacuje się, że zginęło tam od 136 do 239 osób.
Aby upamiętnić wszystkie ofiary, w Niemczech wznoszono liczne pomniki - od niewielkich krzyży stawianych przez obywateli, po oficjalne miejsca pamięci jak Mauermuseum (Muzeum Muru) czy Miejsce Pamięci Muru Berlińskiego przy Bernauer Strasse.
Do dziś zachowały się trzy fragmenty tego ogromnego, 156 kilometrowego muru. Wszystkie objęte są ochroną jako zabytki, a jeden z nich przylega do poświęconego ofiarom miejsca pamięci.
Największy zachowany kawałek Muru Berlińskiego, który udało się wywieźć z Niemiec, znajduje się w Polsce, we wsi Sosnówka na Dolnym Śląsku. Należy do składającej się z 25 kawałków muru, prywatnej kolekcji, pracującego w Berlinie lekarza.
Jedną z ciekawszych historii związanych z Murem, jest ta o królikach. Przez ponad 28 lat dzikie zwierzęta zamieszkiwały tak zwaną ''strefę śmierci'', czyli niezabudowany pas zieleni pomiędzy ścianami.
Żyły w niej na tyle beztrosko i było im tam tak dobrze, że ich populacja sięgała kilku tysięcy. Kiedy mur runął, część z nich została zabita, inne, którym udało się przeżyć, musiały jakoś sobie poradzić w nowej rzeczywistości.
W 2009 roku powstał nawet film o berlińskich królikach. Ta polsko-niemiecka produkcja w reżyserii Bartosza Konopki doczekała się nominacji do Oscara w kategorii filmów dokumentalnych oraz zdobyła statuetkę w konkursie Docs Against Gravity Film Festival.