W ostatni poniedziałek, szef Rady Europejskiej, Donald Tusk, przyjechał do Warszawy. Były premier zeznawał w stołecznym sądzie, w sprawie organizacji lotu do Smoleńska.
Przesłuchanie podzielone zostało na dwie części - jawną i niejawną. W tej pierwszej mówił między innymi o swoim spotkaniu na molo w Sopocie z Władimirem Putinem i samym locie do Smoleńska.
Donald Tusk zeznawał w sprawie Tomasza Arabskiego, który w kwietniu 2010 roku pełnił funkcję szefa Kancelarii Premiera, a który miał nie dopełnić swoich obowiązków w związku z lotem do Smoleńska. Tymczasem także o godzinie 10.00, w Sądzie Okręgowym w Warszawie zeznania składał Jarosław Kaczyński. Prezes PiS składał wyjaśnienia w procesie Zbigniewa Stonogi.
Panowie byli bardzo blisko, niemal przez ścianę, ale niestety na siebie nie wpadli. A szkoda, bo mogłoby to być całkiem ciekawe spotkanie.
Tuska tradycyjnie powitali w Polsce jego zwolennicy i ci, których widok byłego premiera szczególnie nie cieszy. Skończyło się na krzykach i niewielkich protestach, nawołujących do skazania polityka i wsadzenia go za kratki.
Tusk do Warszawy przyjechał samochodem z Sopotu. Ciekawe przy okazji, ile na tę podróż wydał. W świetle premii i ciągłego mówienia o wydatkach państwa byłaby to wiadomość dość zajmująca.
Tym bardziej, że przecież dopiero co gruchnęła wiadomość o premiach dla kierowców z resortu kultury. Każdy z nich dostać miał w zeszłym roku gratisowe 20 tysięcy złotych (czytaj TUTAJ)
Jedną z osób, które brały udział w przesłuchaniu Donalda Tuska, był pełnomocnik części rodzin ofiar smoleńskich, mecenas Stefan Hambura.
Mężczyzna stwierdził w jednym z wywiadów, że były premier zmiękł pod jego spojrzeniem, po prostu go nie wytrzymał.
- stwierdził Hambura.
Reakcja pana Donalda Tuska po tym jak wrócił, zmierzył mnie wzrokiem, ja jego też, on pierwszy odpłynął, nie wytrzymał mojego spojrzenia i zaczął kręcić głową.#Hambura #spojrzeniehambury #Tusk pic.twitter.com/LDgx0Gdqqe
- Hubert Hańcza (@huberthancza) 24 kwietnia 2018
Hambura stwierdził, że z zeznań Tuska wyłania się bardzo negatywny obraz polityka i jego pracy. Był zdziwiony, że premier nie czytał protokołów i nie pamiętał ważnych dokumentów. mecenas nazwał nawet polityka marionetką.
Stwierdzenie o mierzeniu się wzrokiem nie przeszło oczywiście bez echa. Wręcz poniosło się w mediach i wśród obywateli. Wszyscy zastanawiają się, czy aby na pewno rola pełnomocnika polega na tym, by sprawy rozstrzygać spojrzeniem i czy postawa mecenasa jest wystarczająco poważna.
'Reakcja pana Donalda Tuska po tym jak wrócił, zmierzył mnie wzrokiem, ja jego też, on pierwszy odpłynął, nie wytrzymał mojego spojrzenia i zaczął kręcić głową.'- mec. Hambura.
- Jacek Nizinkiewicz (@JNizinkiewicz) 23 kwietnia 2018
Myślałem, że z tego wyrasta się w podstawówce. #CzłowiekKtóryGapiłSięNaKozy
Tymczasem, jak to zwykle bywa w podobnych sytuacjach, w sieci aż zaroiło się od satyrycznych komentarzy. Ludzie kpią ze ''spojrzenia mecenasa Hambury'' i konfrontują je nawet z zabijającym wzrokiem bazyliszkiem.
#Hambura przestraszył Bazyliszka. OMG pic.twitter.com/zcASFIefXG
- Hubert Marchewka?? (@MarchewkaHubert) 24 kwietnia 2018
Internauci nie mają dla pana Hambury litości. Wymyślają na przykład, czym grozi spojrzenie prawnikowi prosto w oczy.
Reakcja pana Donalda Tuska po tym jak wrócił, zmierzył mnie wzrokiem, ja jego też, on pierwszy odpłynął, nie wytrzymał mojego spojrzenia i zaczął kręcić głową.#Hambura #spojrzeniehambury #Tusk pic.twitter.com/LDgx0Gdqqe
- Hubert Hańcza (@huberthancza) 24 kwietnia 2018
Prawda jest niestety taka, że ani spojrzenie to nie jest złowieszcze, ani nie jest w stanie wymusić zeznań. Jak na razie jedyne co wywołuje, to salwy śmiechu.
Czy ktoś już przerabiał tego GIFa #Hambura style? pic.twitter.com/djNaunPTVi
- Grzenio (@Grz3ni0) 23 kwietnia 2018