Tę serię pamiętają chyba wszyscy. Gwiazdą serialu "WOW" był "graficzny wirus", który powstaje w siedzibie serialowej firmy "Computronex" i wydostaje się z komputera przez spięcie w systemie. Program przyjmuje formę włochatej kulki i zaprzyjaźnia się z Jimem - polskim Macaulay Culkinem - Mateuszem Damięckim.
Za co najlepiej zapamiętaliśmy "WOW"? Oczywiście za wprowadzenie nas w świat wyssanej z palca hakerki, którą przebija tylko niesławny elementarz komputerowych włamów z pełnego rozczulającego uroku "Hakera" z Bartoszem Obuchowiczem. Przypominamy niezapomniane "emacsem przez sendmail".
Ponieważ ''WOW'' był produkcją międzynarodową, wszyscy bohaterowie mieli amerykańsko brzmiące imiona. Fikcyjne miasteczko Laurentine zastąpiło malownicze Międzygórze. Oprócz Wojciecha Malajkata i Mateusza Damięckiego w serialu o zobaczymy również Wojciecha Manna oraz niesławnego ''Pana Japę''.
Prawie ta sama ekipa (za wyjątkiem Pana Japy i Manna) zagrała w innym klasyku dzieciństwa RedB - ''Łowca. Ostatnie starcie'' - filmie, w którym nastoletni Janik (Damięcki) wygrywa miłość ojca na Gameboyu.
''Tajemnica Sagali'' to historia mitycznego kamienia, którego moc okazała się zbyt wielka dla uległych pokusom śmiertelników. Według świętej zasady Sagala miała służyć wyłącznie dobru, jednak ludzie szybko o niej zapomnieli. Sprzeniewierzenie się podstawowym wartościom uwolniło drzemiące w krysztale siły zła, a on sam został rozbity na 7 kawałków pozbawionych magicznej mocy.
Za pamiętamy Sagalę? Muzykę Dębskiego, obłędną jak na realia wejściówkę i... Jarpena. Kto to taki? Mędrzec i czarownik, a przede wszystkim - strażnik Sagali. W serialu grał go aktor złożony z ciała Dervala de Farii i głosu Marka Barbasiewicza. Nie dość, że mądry i równiacha, to jeszcze potrafił zmieniać się w słodkie, białe zwierzątka - mysz czy gołębia.
I jeszcze jedno - VII-wieczny, fantastyczny Biskupin. Żałujemy, że planu filmu nie zmieniono w skansen i nie można tam jeździć na szkolne wycieczki.
Kolejny klasyk i kolejny wielki wynalazek polskich scenarzystów. Tytułowa maszyna, do której prowadziło tajemne przejście w fortepianie, znajdowała się w... sanatorium dla alergików.
Machina potrafiła wszystko, ale miała jedną poważną wadę - nie dało się przewidzieć, jakich zmian dokona. Kiedy bohaterowie wkładają do maszyny zdjęcie rodziców - stają się niewidzialne, kiedy ląduje w niej lusterko, maszyna tworzy złego sobowtóra jego właściciela. Losowość wydarzeń napędzała akcję, a dobrze wiemy, że dzieciaki kochają niespodzianki.
"Gwiezdny Pirat" jest dla większości redakcji zupełną zagadką i znalazł się na liście głównie ze względu na cudownie obciachowe efekty specjalne (tylko spójrzcie na wejściówkę - jest bezcenna). Niemniej jednak postanowiliśmy nadrobić zaległości i serial obejrzeć.
Historia opowiada o grupie dzieciaków, które na zaproszenie ulubionej pisarki wyruszają na poszukiwanie mitycznego rabusia - pirata Emilio - w głąb kopalni złota w Żywodębie. Najpopularniejsza z książek pani Kurcewicz - bo tak nazywa się filmowa pisarka - podpowiada bohaterom, że właśnie tam ukrywa się rabuś ze swoim łupem - tajemniczym metalem o nazwie ''allumin''.
Wśród młodych poszukiwaczy jest główny bohater - 12-letni Krzesimir. Oprócz dzieciaków na tropie skarbu są naturalnie bandyci. Nie wiem jak wam, ale nam trochę przypomina to film "Goonies", tylko w sosie fantastyczno-naukowym i z żywym piratem.
W "Gwiezdnym piracie" tytułową postać gra "młody wilk" oraz gwiazdor Big Brothera - Jarek Jakimowicz, zaś autorkę serialowej powieści "Tajemnica Żywodębu" - Anna Seniuk. W rolę matki Krzesimira wcieliła się przyszła "doktor Zosia", czyli Małgorzata Foremniak.
Serial ''Plecak pełen przygód'' to nie tylko chętnie powtarzany w telewizji klasyk, ale i pierwsza przygoda z aktorstwem Macieja Orłosia - zagrał ojczyma głównego bohatera Mattiego. I możecie nam wierzyć na słowo - dał radę.
Matti tuż przed wakacjami wyprowadził się z mamą i ojczymem do Helsinek i już "na dzień dobry" trafił w sam środek konfliktu między dwoma rywalizującymi paczkami - ''Niedźwiedzi'' i ''Wilków''. Spór między nimi miała rozstrzygnąć własnoręcznie napisana gra komputerowa. Od razu widać, że scenarzyści dobrze wiedzieli co kręci dzieciaki. Trzeba przyznać, że pojawienie się w Polsce Pegasusa "sprzątnęło" trochę chłopców z podwórka.
Gdy w domy nie było lekko, Matti bujał w obłokach - marzył o królewiczach i tajemniczych szamanach. Trudno było zliczyć wszystkie odloty chłopca. Ale z drugiej strony - od czego jest fantazja?
W finale Matti z kolegami rozpracowuje szajkę gagatków, którzy zanieczyszczają Park Narodowy i psują wszystkim wakacje, rozlewając w nim chemikalia. Ładnie to tak?