I nie chodzi tu o historie rodem z thrillerów lub pierwszych stron gazet: porwania, ataki bombowe czy inwazję wściekłych węży. Czasami na pokładzie dochodzi do sytuacji, których naprawdę nikt się nie spodziewa. Przypominamy te najbardziej ekstremalne.
Wyobraź sobie, że za parę minut będziesz lądować, a Twoje myśli biegną już do spraw czekających Cię na dole. Za chwilę zobaczysz panoramę miasta, rozrastającą się pod skrzydłami... Nagle jedna z pasażerek rozbiera się do naga. Obsługa próbuje okryć kocami jej wdzięki, ale kobieta żywo protestuje. Konsternacja... Ktoś wstydliwie odwraca wzrok, ktoś inny chciwie przypatruje się malowniczej scenie. W końcu kobietę udaje się okiełznać i okryć.
Taka sytuacja miała miejsce niedawno - sobotniej nocy 27 listopada podczas lotu relacji Chicago - Nowy Jork. Pasażerkę z zaburzeniami emocjonalnymi bezpiecznie odwieziono do szpitala.
Rozmawiasz właśnie o życiu i śmierci z siedzącą obok miłą osobą, kiedy kawa nagle wypada wam z dłoni. Przez środek samolotu przelatuje stewardessa, goniona przez wózek z napojami. Samolot nurkuje z impetem! Wybucha panika. Widzisz jak za oknem horyzont przekręca się o 90 stopni, stanowiąc teraz pionową linię. Życie przebiega Ci przed oczami. Wtem samolot wyrównuje lot i możesz odetchnąć z ulgą.
Tak wyglądał lot z Miami do Buenos Aires z 29 czerwca 1994 roku. Stewardessa, wnosząc napoje do kokpitu, przypadkiem przesunęła fotel zajmowany przez drugiego pilota, który siedział za sterami (pierwszy uciął sobie drzemkę). Ten skrzyżowanymi nogami pchnął drążek, wyłączając autopilota i maszyna runęła w dół. Na szczęście pilot zdołał ręcznie wyrównać lot i skończyło się na panice i potłuczeniach.
Samolot kołuje po płycie lotniska, szykując się do startu. Za kilka minut oderwiecie się od ziemi. Wtem ktoś zaczyna krzyczeć, że wybuchł pożar i żądać otwarcia drzwi. Stewardessa posłusznie wykonuje ten rozkaz i ludzie w popłochu rzucają się do ucieczki i teraz także drugie drzwi stoją otworem. Widzisz jak pasażerowie znikają w nich, a potem pojawiają się na betonowej płycie. Skaczesz razem z nimi?
To niefortunny początek lotu z Detroit 17 kwietnia 1986 roku. Ktoś pomylił parę lecącą z przegrzanej klimatyzacji ze złowieszczym dymem i zaczął wzywać do otwarcia drzwi. Stewardessa wzięła okrzyk za rozkaz z kokpitu i wykonała go. Zanim opanowano sytuację 21 pasażerów wyskoczyło z samolotu. Do ziemi było na szczęście blisko...
Cóż to za podejrzany zapaszek spalenizny? Dlaczego kłęby dymu wydobywają się z pokładowej toalety? Czy na jedenastu tysiącach metrów wybuchł właśnie pożar? To chyba niedobrze...
Incydent ten miał miejsce 9 maja 2008 roku. Niezadowolony z pracy steward zdecydował się w ekstrawagancki sposób wyrazić swoją frustrację. Przemycił na pokład zapalniczkę i rozpalił ognisko w toalecie podczas lotu z Minneapolis do Regina. Historia zakończyła się przymusowym lądowaniem, a steward trafił za kratki. Może lepiej, żeby po prostu zastrajkował...
Za chwilę opóźniony start wreszcie się rozpocznie. Wygodnie sadowisz się w fotelu i zapinasz pasy, gdy na pokładzie wybucha jakieś nagłe zamieszanie. Bijatyka? Awantura? W szamotaninie dostrzegasz znajomą twarz... Zaraz, zaraz - przecież to Jan Maria Rokita, wzywający właśnie naród do obrony jego osoby przed atakiem Niemców z Lufthansy. Na Twoich oczach policja wyprowadza znanego polityka w kajdankach.
To Monachium - 11 lutego 2009 roku i widowiskowy początek lotu do Krakowa. Poszło o ubrania zawieszone w nieodpowiednim miejscu i brak chęci współpracy ze strony Rokity. Niemcy nie mieli rozbójniczych zapędów.