''Big Brother'' odniósł spektakularny sukces, więc szybko pojawili się naśladowcy. ''Szoły'' zaczęły mnożyć się jak króliki.
Drugą najbardziej popularną polską produkcją był prowadzony przez Krzysztofa Ibisza "Bar". Nie wszyscy pamiętają, że właśnie w tym programie pierwszy raz szerokiej publiczności objawiła się Doda, wtedy jeszcze młoda, zbuntowana i nietknięta skalpelem chirurga plastycznego.
Równolegle z pierwszym ''Big Brotherem'' emitowano na Polsacie ''Dwa Światy'' - widowisko, którego sednem było to, że raz po raz przerzucano uczestników z luksusowego domu do kurnej chaty i z powrotem.
Kompleksu budynków pozostałego po programie nie rozmontowano od razu, ale wykorzystano do nakręcenia kolejnych hitów, w tym perły nad perłami pod tytułem ''Łysi i blondynki''. Fakt, ze komuś w ogóle wpadł do głowy pomysł na program o perypetiach łysych i blondynek był znakiem, że formuła zaczęła się wyczerpywać.
Na szczęście dla widzów niedługo potem gwiazdy pozazdrościły zwykłym śmiertelnikom i zaczęły tańczyć, jeździć na łyżwach i żonglować w telewizji.
Klan, Na Wspólnej, Kuchenne Rewolucje - TOP 5 fatalnych product placement >>
Big Mac za 25 000 zł. 19 lat temu otwarto pierwszego McDonald'sa w Polsce [ZDJĘCIA] >>
W pewnym momencie historii ludzkości przyrost zapotrzebowania na gwiazdy zaczął być dużo szybszy niż przyrost osób utalentowanych. Wtedy właśnie media zaczęli podbijać celebryci.
Terminu ''celebrity'' w znaczeniu ''człowiek znany z tego, ze jest znany'' zaczął używać amerykański socjolog Daniel J. Boorstin w latach 60. Polska wersja tego terminu rozpowszechniła się dopiero koło roku 2009, ale nikt nie ma wątpliwości, że samo zjawisko narodziło się u nas właśnie w domu Wielkiego Brata.
Gulczas, Manuela i Klaudiusz nie byli ani szczególnie ładni, ani bystrzy, a już na pewno nie przejawiali żadnych ponadprzeciętnych talentów, a jednak znali i kochali ich wszyscy. Trzeba jednak przyznać, że przynajmniej sprawiali wrażenie sympatycznych i bezpretensjonalnych, czego nie można powiedzieć choćby o polskiej Angelinie Jolie.
Teraz żadna gala nie może się obejść bez co najmniej jednej piosenkarki, która nagrała jingiel do reklamy, fryzjera znanej aktorki albo narzeczonej byłego męża niedoszłego chłopaka aktora z serialu.
Maszyną do produkcji celebrytów powoli staje się Internet. To dzięki sieci zaistniały osobistości takie jak Luntek czy Gracjan Roztocki. Teraz TVN szykuje wersję ??Big Brothera??, w której wystąpią gwiazdy Internetu. Obawiamy się, że z programu wyjdzie nowy gatunek turbocelebrytów, który doszczętnie zniszczy media.
''Jesteś nominowany do opuszczenia domu Wielkiego Brata.'' - to zdanie, które padało w programie najczęściej (no, może poza ''Gulczas, a jak myślisz...?'').
Jeszcze dziś czasem zdarza się słyszeć "Jesteś nominowany do opuszczenia mojego pokoju/tej imprezy/klasy IIa." Każdy, kto miał choćby pobieżny kontakt ze "Słownikiem Języka Polskiego" na dźwięk tych słów zaczynał zgrzytać zębami. W ''SJP'' stoi bowiem czarno na białym :
nominować
1. przedstawić (przedstawiać) kogoś do jakiejś nagrody;
2. wyznaczyć (wyznaczać) kogoś na jakieś stanowisko
Jeszcze głośniejsze zgrzytanie zębów, choć z nieco innych powodów wywoływało określenie ''wieprzowinki'', którego używał Gulczas zwracając się do swoich koleżanek.
Z programu dowiedzieliśmy się także, że pizzę można posyać bazyliką (Alicja), nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca, a kobiety przed śmiercią (Janusz), jak się krzyczy na roślinki, to one są później nienormalne (Grzegorz), zaś związki eteryczne to takie, które muszą wydzielać się na zewnątrz (Klaudiusz).
Oczywiście, osoby, które wtedy narzekały na poziom intelektualny uczestników jeszcze nie wiedziały, że za parę lat nadejdzie Jola Rutowicz, jej pluszowy koń i słynne pytanie o równik.
Serca fanów ''Wojny domowej'' i ''Czterdziestolatka'' krwawiły, kiedy do kin weszła wyreżyserowana przez Jerzego Gruzę komedia ''Gulczas, a jak myślisz?''.
Gwiazdy programu ''Big Brother'' wcieliły się w nim w role m.in. pielęgniarki-nimfomanki, ukrywającej się pary kochanków i agentki rozpracowującej gang niejakiego Karkówy.
Niektórzy widzowie wytrzymali ten festiwal złego dowcipu i nie padli z zażenowania. Specjalnie dla tych ocaleńców, Gruza nakręcił kolejny film, w którym zagrali bohaterowie następnej edycji. ''Yyyreek!!! Kosmiczna nominacja'' opowiadał o kosmitach, którzy poszukują na Ziemi reproduktora. W tle ponownie pojawiają się jacyś mafiozi, agenci itp.
Może niesmak widzów byłby mniejszy, gdyby film nie żerował na prawdziwej i raczej smutnej niż śmiesznej historii. Odtwórca głównej roli jeszcze w domu Wielkiego Brata twierdził, że ma kontakt z kosmitami, a po prosto z programu trafił do szpitala psychiatrycznego.
Kariera aktorska to dla niektórych uczestników było "Big Brothera" za mało. Kilku z nich postanowiło oddać się służbie społeczeństwu.
Pierwszy do świata polityki wszedł Sebastian Florek. Trafił do sejmu z listy SLD, gdzie bił rekordy nieaktywności poselskiej. Później startował w wyborach do europarlamentu i próbował zostać posłem ma następną kadencję, o dziwo bez sukcesu.
Janusz Dzięcioł, stateczny strażnik miejski, który zwyciężył w pierwszej edycji został radnym w rodzimym Grudziądzu, a potem posłem PO.
Najbardziej frapujące CV ma Klaudiusz Sevković. Zanim trafił do "Big Brothera" był kucharzem, potem nagrał płytę disco polo, reklamował Vegetę, prowadził kilka różnych programów telewizyjnych i sprzedawał patelnie w telezakupach Mango. Obecnie jest prezesem żeńskiego klubu sportowego KPR Ruch Chorzów i radnym Chorzowa. Prawdziwy człowiek renesansu.
Czy reality-show to niebezpieczna zabawa dla podglądaczy czy pouczający eksperyment? Kłóciły się o to nawet laicy przy niedzielnym obiedzie, ale ton dyskusji nadawali psycholodzy, socjolodzy i specjaliści od mediów.
Wojciech Eichelberger uważał, że sytuacja, w jaką rzucono uczestników ''Big Brothera'' jest upokarzająca i demoralizująca. Stwierdził, że prawdziwym zwycięzcą byłby uczestnik, który wyszedłby z domu trzaskając drzwiami niczym bohater ''Truman Show''.
Idei programu starał się bronić Jacek Santorski, który współpracował przy produkcji widowiska. Z nieco przesadnym entuzjazmem głosił, że:
Medioznawca Wiesław Godzic proponował z kolei, żeby przyglądać się widzom programu. Nie po to jednak, żeby ich w czambuł potępić, ale żeby zrozumieć, dlaczego masy wolą słuchać słów Gulczasa niż autorytetów.
Klan, Na Wspólnej, Kuchenne Rewolucje - TOP 5 fatalnych product placement >>
Big Mac za 25 000 zł. 19 lat temu otwarto pierwszego McDonald'sa w Polsce [ZDJĘCIA] >>