Szacher to rudy i krótkowłosy kundelek z oklapniętym uchem. Siedem miesięcy temu Bartek znalazł go na stacji benzynowej w Broniszewie pod Grójcem. Dzięki temu pies zyskał dom, a Bartek nowego przyjaciela.
9 listopada Szacher zaginął. Bartek zawiózł pieska na kilka dni do swojej mamy, która mieszka w Białobrzegach pod Radomiem, tam widział go ostatni raz. "Szacher jest dziki w sercu jak Nicolas Cage, to dlatego uciekł" - powiedział nam jego właściciel.
Poszukiwania psa rozpoczęto natychmiast. Przez tydzień szukano go w Białobrzegach - rozwieszono ogłoszenia, a na znalazcę miała czekać hojna nagroda.
Poszukiwania nic nie dały. Bartek założył więc na Facebooku nietypowy fanpage "Gdzie jest Szacher?". Pojawiały się na nim m.in. kadry z filmów czy dzieł sztuki, na których umieszczał zdjęcie psiaka. Początkowo dodawał je sam, później pomagali mu koledzy graficy, aż wreszcie mógł je dodać każdy.
Szacher i Król Lew Grafiki publikujemy dzięki uprzejmości Bartka.
Zapytaliśmy Bartka o pomysł na tak nietypową formę ogłoszenia. Usłyszeliśmy, że jest bardzo dużo ogłoszeń o zagubionych zwierzakach na portalach takich jak Olx czy Gumtree. Dlatego on postanowił się wyróżnić i postawił na humor oraz media społecznościowe.
Klika dni później do Bartka zadzwoniła pani, która natknęła się na fanpage. Kobieta twierdziła, że tydzień wcześniej widziała Szachera na jednej ze stacji benzynowych w Radomiu. Niestety, pies był nieufny i nie dał się złapać.
Bartek podchwycił trop i odwiedził Radom. Zatrzymał się na każdej stacji benzynowej i zostawił zdjęcia psiaka ze swoim numerem telefonu.
Szacher i Mona Lisa Grafiki publikujemy dzięki uprzejmości Bartka.
W poniedziałek na fanpage'u pojawiła się informacja, że uciekinier odnalazł się na parkingu dużej firmy w Skrzyńsku koło Przysuchy. To około 80 km od Białobrzegów, w których zaginął.
Tym razem Szacher trafił na doświadczoną osobę. Pani, która go znalazła sama ma trzy psy. Zwabiła kłapouchego pieska kiełbasą, dzięki czemu mogła odczytać numer telefonu z adresatki i zadzwonić do Bartka.
"Choć miałem do pokonania ponad 60 km, żeby dotrzeć na miejsce, mam wrażenie, że dojechałem w 20 minut" - napisał na Facebooku Bartek. Kiedy zobaczył swojego pupila, zawołał go. Ten przez chwilę stał i patrzył się na niego jakby z niedowierzaniem. Później było tylko skakanie z radości.
Jak powiedział Bartek: pies wyczuł, że wraca do domu, dlatego w drodze do Warszawy Szacher wpychał się na jego kolana. Tym razem zostało mu to wybaczone. Na miejscu, ze łzami w oczach, czekała na niego jego pani.
Szacher po kilku tygodniach tułaczki czuje się dobrze. Bartek spodziewał się, że kiedy go pierwszy raz zobaczy, pies będzie przypominał Toma Hanksa z filmu Cast Away. Na szczęście był tylko zakurzony.
Bartek przyznał, że niczego w życiu tak nie szukał jak Szachera. On i jego narzeczona są szczęśliwi, że na pytanie "gdzie jest Szacher?" mogą odpowiedzieć - w domu.
A teraz zobacz: Do miski na stole podlatuje papuga i chwyta łyżkę. To, co robi potem jest imponujące