John Darwin zniknął pięć lat temu. Wkrótce policja znalazła na plaży resztki jego kajaka, mężczyznę uznano za martwego, a żona dostała pieniądze z polisy ubezpieczeniowej. Dramatyczny zwrot akcji nastąpił w zeszłym tygodniu, kiedy "zaginiony" Darwin nagle zgłosił się na komisariat. - Chyba mnie poszukujecie - powiedział mężczyzna i stwierdził, że nie wie, co się z nim działo, bo "cierpi na amnezję".
Szybko wyszło na jaw, że małżonkowie sfingowali śmierć Johna, by wyłudzić pieniądze z ubezpieczenia. - Wszyscy uwierzyli, że mąż nie żyje. Prawda jest taka, że przez trzy lata mieszkał razem ze mną w naszym wspólnym domu! Byliśmy jak normalne małżeństwo - wyjawiła brytyjskiej prasie Anne Darwin. Kobieta przyznała jednak, że bała się, iż prawda wyjdzie na jaw .
- Było kilka takich momentów. John musiał uciekać tajnym przejściem , prowadzącym przez szafę do sąsiedniego domu, który wykupiliśmy - powiedziała Anne. Kobieta przyznała, że plan "cudownego powrotu" wymyślił jej mąż. - Nie sądziłam, że mu się uda, ale miał dość bycia martwym . Bardzo chciał skontaktować się z synami - stwierdziła.
Darwin został aresztowany, policja zarzuca mu oszustwo. Dzisiaj rano zatrzymano również jego żonę. Ale czujemy, że to jeszcze nie koniec tej historii.
Co działo się wcześniej? Czytaj: SPRAWA DARWINA w Deserze