Hillary Clinton otrzymuje naprawdę bardzo dziwne oferty. Jakiś czas temu, pewien złośliwy wyborca krzyczał na wiecu kandydatki na prezydenta USA: "Hillary, uprasuj mi koszulę !". Clinton nie pozostawiła tego bez odpowiedzi. Uznała, iż prowokacyjny okrzyk to dowód na to, że seksizm wciąż istnieje i ma się dobrze.
Tym razem Hillary otrzymała nieco lepszą propozycję. - Wyjdź za mnie - krzyczał jeden z jej wyborców. Pani Clinton uznała, że zdecydowanie najmilsza oferta, jaką jej złożono. Niestety musiała odmówić. Powód? - Prawdopodobnie zostałabym aresztowana - powiedziała Hillary. W sumie, nie dziwimy się. Zakochany wyborca był naszym zdaniem słabo przygotowany do oświadczyn. Żadnych kwiatów, a nawet pierścionka... Mamy nadzieję, że następnym razem mężczyzna z widowni bardziej się postara.