Teraz policja zastanawia się, czy nie obciążyć 16-letniego Corey'a Delaney'a kosztami akcji policyjnej. Delaney, mieszkaniec australijskiego Melbourne, zorganizował imprezę w ostatnią sobotę. Typowy domek jednorodzinny przeżył najazd ponad pięciuset gości. Imprezowicze nie mieścili się w środku - część z nich wybrała zabawę na ulicy, inni przedostali się na sąsiednie posesje . Kiedy okoliczni mieszkańcy zawiadomili policję, goście Delaney'a wpadli w szał.
Imprezowicze obrzucili radiowozy i policjantów butelkami, w sąsiednich domach wybijali szyby i niszczyli wszystko, co wpadło im w ręce. Tłum poskromiły dopiero policyjne posiłki z helikopterem i oddziałem z psami. Niestety, nikogo nie udało się aresztować.
- Nie będzie łatwo dowieść, kto dokładnie odpowiada za wycenione na 20 000 dolarów zniszczenia - powiedziała Christine Nixon z policji stanu Wiktoria. - Rozważamy możliwość pociągnięcia Delaney'a do odpowiedzialności. W końcu to on zorganizował imprezę. Musi się czegoś nauczyć - dodała.
Lokalnym mediom Delaney mówił, że "nie żałuje" tego, co zrobił. - Jestem pewien, że moi goście nie mieli nic wspólnego z rozróbą - wyjaśnił i dodał, że "zrobiłby to samo w ten weekend, gdyby nie to, że jego rodzice już wracają". Z państwem Delaney skontaktowała się już policja. Nie byli zachwyceni...